Białystok według Ani ma 15 lat!

Dokładnie 15 lat temu wystartował Białystok według Ani. Kończyłam wtedy studia, a właściwie wiedziałam już, że będę je kontynuować i zacznę pisać doktorat. Wahałam się, co dalej – czy wrócić do Białegostoku, czy jednak zostać w Warszawie. Wygrała ta druga opcja. Po pięciu latach życia w innym mieście uświadomiłam sobie, że wiedza o Białymstoku i regionie była w tak zwanej centralnej Polsce mocno okrojona. Pamiętajcie – to był 2010 rok, czyli czasy bez dominacji mediów społecznościowych. Wielokrotnie musiałam zmierzyć się z brakiem świadomości, ale i brakiem zainteresowania moim regionem. Odbierałam to wtedy jako coś niesprawiedliwego i przykrego, dlatego dość spontanicznie wpadłam na pomysł, żeby założyć blog. Z naiwną wiarą, że może ktoś na niego trafi i coś przeczyta. Z jednej strony miałam nadzieję, że te treści pojawią się w czyjejś wyszukiwarce, z drugiej strony pisałam głównie o mieście dla mieszkańców, a nie potencjalnych przyjezdnych. Dość szybko zatem okazało się, że nie będzie to blog turystyczny, a raczej dziennik białostockich i podlaskich doświadczeń.

Od początku piszę na odległość. Trudno było zatem relacjonować wydarzenia na bieżąco. Zdjęcia zbierałam podczas pobytów w Białymstoku, pisałam sobie w wolnych chwilach głównie z Warszawy i… ze zdziwieniem zaczęłam obserwować, że ktoś te wpisy naprawdę czyta! Pojawiały się komentarze, czasami dostawałam nawet wiadomości. Miłe! Po kilku latach założyłam nawet blogowy fanpage na Facebooku. Ale dopiero w 2024 roku dałam się namówić na rozmowę dla lokalnego portalu internetowego, która pociągnęła za sobą dwie wizyty w Polskim Radiu Białystok (odnośniki znajdziecie na górze tej strony). I przedstawiłam się publicznie. Kiedy patrzę na wpisy z 2010 roku, widzę ich prostotę, ale i szczerość. Dziś napisałabym je inaczej, jednak nic nie kasuję. Na przestrzeni lat blog zmienił się. Ewaluował, poszedł w kierunku felietonu, zaczęły się na nim pojawiać wrażenia z lektury książek związanych z Białymstokiem i województwem podlaskim. Białystok według Ani to moje hobby. I bardzo mi miło, że codziennie ktoś z Was tutaj trafia.

Z okazji piętnastych urodzin pokusiłam się o post okolicznościowy. Stworzyłam mój prywatny podlaski (mam na myśli całe województwo podlaskie, a nie tylko Podlasie) alfabet. A zatem… Co lubię i dlaczego?

A – Augustów. Wakacje z dzieciństwa – Jezioro Białe, ośrodki wypoczynkowe jak Ostry Róg czy domki szeregowe z nazwami ryb w ośrodku prokuratury. Do dziś jedno z moich ulubionych miejsc. Uważam, że rejs statkiem Żeglugi Augustowskiej czy wycieczki rowerowe wokół miasta mogą zdziałać cuda.

B – Białostoczek. Moje osiedle, na którego obrzeżach się wychowałam. To tutaj chodziłam do przedszkola i do szkoły. Znam tu każdy zakamarek. Mocno przeżyłam budowę estakady nad torami. Na pamiątkę „starego” osiedla zrobiłam dużo zdjęć. Czasem do nich zaglądam. Na Białostoczku urodziły się też moja prababcia i moja babcia.

C – Czarna Hańcza. Jedna z piękniejszych rzek w województwie podlaskim. Nie pływam kajakiem, ale lubię na nią patrzeć. Ma w sobie coś północnego – czuję, że kraje bałtyckie są już blisko. Przypomina rzekę Szeszupę.

D – Dojlidy. Unikam w sezonie, za to wiosną i jesienią to jedno z najlepszych w mieście miejsc na wypoczynek. Lubię patrzeć na wodę, wypić kawę na pomoście – proste radości dnia codziennego. Często bywa tak, że podczas weekendowego pobytu w Białymstoku nie zajrzymy ani na Rynek, ani do Branickich, ale na Dojlidy już tak. Stawy Dojlidzkie są również związane z moją rodziną, o czym rozmawialiśmy też w reportażu dla Polskiego Radia Białystok. Niedaleko mieszkali kiedyś moi Dziadkowie, także jest to miejsce obecne w moim życiu od kiedy pamiętam.

E – Escapada. Był kiedyś taki lokal przy ulicy Akademickiej. Dziś działa tam Pawilon Towarzyski. Po zdanej maturze i przed wyjazdem na studia był to niemalże stały punkt programu – tam się spotykało i snuło plany. Lubiłam siedzenia stylizowane na wnętrze wagonu.

F – fontanna na Plantach. Kto w dzieciństwie nie czekał na najwyższą fontannę i nie wydawał z siebie chociażby cichego okrzyku zachwytu? Pamiętam też pierwsze pokazy z kolorowym podświetleniem – wtedy wcale nie było to jeszcze takie modne i nasza fontanna była jedną z pionierek w Polsce!

G – granica. W ostatnich latach nabrała jeszcze większego znaczenia. Linia wytyczona na mapie trochę na oślep. Przedzielone wsie, podzielone rodziny. Nigdy nie byłam na Białorusi i prawdopodobnie tam nie dotrę, chociaż od zawsze chcę zobaczyć Grodno. Granice mają w sobie coś intrygującego. To też granice wewnętrzne, który każdy sobie wyznacza. Jedną z nich jest szosa w kierunku Bobrownik – na północ od niej czuję się bardziej u siebie niż na południe od tej drogi. Bardzo subiektywne postrzeganie przestrzeni. Im starsza jestem, tym bardziej fascynuje mnie tematyka granic. Lubię o nich czytać.

H – Hańcza. Najgłębsze jezioro w Polsce, położone w sercu Suwalszczyzny. Brzmi jak slogan reklamowy, ale to prawda. Na dźwięk słowa Suwalszczyzna szeroko się uśmiecham, bo przecież tam wypoczywam najlepiej.

I – „ILO”. Czyli I LO im. Adama Mickiewicza w Białymstoku. Załapałam się jeszcze na lata świetności czyli słynną kadrę i czasy TEJ pani dyrektor. Nie powiem, że nie – trzeba było się dużo uczyć. Co ciekawe, dość późno wpadłam na pomysł, żeby jednak złożyć tam dokumenty. Zawsze myślałam, że uczą się tam same kujony, haha.

J – Jagiellonia Białystok. Duma Podlasia. Klub, który daje i dużo radości, i potrafi popsuć sporo nerwów. Do tego dochodzą jeszcze kwestie ambicjonalne – każdy ich mecz z Legią Warszawa to nasze domowe derby (mamy w domu różne szaliki…). Sami wiecie, że w minionym sezonie lekko nie było… ;) A w Jaga Pub można zjeść bardzo smaczny chłodnik (biały!).

K – Knyszyńska Puszcza. Mój osobisty archetyp lasu. Wystarczy, że do niego zajrzę i od razu przepełnia mnie wewnętrzna radość. Lubię las, ale tylko TEN wyzwala we mnie aż takie emocje. Co ważne, jest to las na rogatkach miasta, a więc można w nim bywać często.

L – Lalki. A właściwie Kawiarnia Lalki i Białostocki Teatr Lalek. Sentyment do Lalek pozostał od czasu ILO (patrz wyżej), a BTL to jedna z najważniejszych według mnie instytucji kultury w Białymstoku. Bywam tam od dziecka, w dorosłym życiu nie opuszczam żadnego ważnego spektaklu, a na przedstawienia dla dzieci chodzi najmłodsze pokolenie w rodzinie.

Ł – Łąki. Duchowe Łąki. Jedna z najciekawszych restauracji w regionie, w której równie przyjemnie się je, co spędza czas. Jedzenie jest pyszne, propozycja podania sękacza jest wyjątkowa. Oczywiście najlepiej przed i po sezonie.

M – marcinek. No cóż mądrego można tu napisać… To po prostu najlepsze ciasto i dobro regionalne. Trzeba wiedzieć, gdzie kupić/zamówić. Poczta pantoflowa działa najlepiej. Na naszym weselu oczywiście był. Sękacz też!

N – Narew. Jestem narwana, ale nie jestem biebrznięta. W tym swoistym pojedynku rzek wybieram Narew, do której z Białegostoku jest blisko i którą po prostu polubiłam jakoś bardziej. Rzeka mierzy się z wieloma problemami, ale jest wyjątkowa. Nie tylko dlatego, że jest to rzeka anastomozująca.

O – Obiektyw. Wiecie, że lubię Obiektyw i często oglądam wybrane wiadomości również w internecie? Mogę nawet napisać, że to nasz rodzinny rytuał podczas pobytów w Białymstoku – na Obiektyw schodzi się czasem cała rodzina. Kiedyś zrobiłam eksperyment i obejrzałam programy informacyjne wszystkich lokalnych stacji telewizyjnych. I obiektywnie stwierdzam, że nasz Obiektyw plasuje się w ścisłej czołówce. Potwierdzają, że w regionie dzieje się dużo ciekawych rzeczy. Lubię ich informacje kulturalne.

P – PSS Społem Białystok. Nie ma lepszego Społem w Polsce. Nigdzie nie ma takich ładnych i nowoczesnych sklepów spożywczych, takich barów i takiej obsługi. Ceny czasem faktycznie za wysokie, ale jednak nie zawsze aż tak straszne jak się wydaje. Moje ulubione sklepy to Mieszko i Kometa. No i Central! Na równi plasuje się Polskie Radio Białystok, czyli ta rozgłośnia radiowa, którą zawsze słychać w moim rodzinnym domu na Białostoczku i której często słucham online z Warszawy. Jadąc na Litwę, Radia Białystok można słuchać aż do Mariampola. Znane głosy, mój ulubiony program Podróże po kulturze, mnóstwo ciekawych reportaży i dobra muzyka. Białostocki i regionalny must!

R – Różanystok. Pierwszy raz byłam tam na pielgrzymce szkolnej po I Komunii Świętej. Pamiętam, że obraz Matki Boskiej Różanostockiej wywarł na mnie ogromne wrażenie i tak już pozostało. To jedno z najbardziej kameralnych sanktuariów w województwie podlaskim. Lubię ten widok z szosy, kiedy wieże kościoła wyłaniają się na horyzoncie. Podobnie ładnie wygląda niebieska gwiaździsta kopuła cerkwi w pobliskim Jacznie.

S – Supraśl i Suwałki. Nie umiem wybrać, to starcie wagi ciężkiej. Supraśl to niezliczone spacery, weekendowe wycieczki, pyszne jedzenie. A Suwałki to miasto z doskonałą kawą, Kuchnią u Alika, niepowtarzalną atmosferą i bliskością Suwalszczyzny czyli Krainy jak baśń. Jeżeli ktoś mi powie: „Ania, jedziemy do Supraśla/Suwałk!”, jestem gotowa w pięć minut.

Ś – śluza. Pierwsza śluza, którą bacznie obserwowałam, to oczywiście śluza w Przewięzi. Ale takich ciekawych śluz jest na Kanale Augustowskim więcej. I właśnie ich szlakiem można przejechać się rowerem. Dobra trasa to pętla od Płaskiej do Mikaszówki i z powrotem. Dzieci też spokojnie dadzą radę. Domowy obiad w Mikaszówce to przyjemny rytuał.

T – The White Bear Coffee. Nasza lokalna sieć kawiarni, która z powodzeniem podbija kolejne miasta. Uwielbiam ich wystrój, lubię kawę i ciasta. Mój ulubiony lokal z białym misiem w Białymstoku to kawiarnia przy Liniarskiego – to ta z odkrytą przez przypadek mozaiką. 

U – uniwersytet. Dziś stoję wprawdzie po drugiej stronie, ale słowa uniwersytet i uczelnia nadal przewijają się w mojej codzienności. Wiem, że ładne i praktyczne wnętrza są ważne zarówno dla studentów, jak i wykładowców. Podoba mi się rozbudowywany kampus Uniwersytetu w Białymstoku. Jest to też jeden z moich ulubionych celów miejskich wycieczek rowerowych. Ważne – rosną tam dzikie róże czyli kwiaty, które pachną najładniej. No, na równi z piwonią!

W – Węglówka. Miejsce z potencjałem, w który wciąż wierzę. Tyle przestrzeni, tyle cegły, tyle możliwości! Oby budowa nowej siedziby Muzeum Wojska przyczyniła się do lepszego wykorzystania tego terenu.

Z – Zajazd Sokołda. W tym miejscu byłam kiedyś na wakacjach. Miałam wtedy chyba 5 lat. Na tarasie, na którym obecnie posiłki spożywają goście restauracji, jako mała dziewczynka wcinałam zupę, co zostało skutecznie uwiecznione na rodzinnych zdjęciach. A w sali, w której dziś stoją stoły i krzesła, spałam. Mam ogromny sentyment do tego miejsca, ale i do Zajazdu Sokołda w tej formie, w której znamy go dziś. Jestem wprawdzie ostrożna z planowaniem wizyt w sezonie, ponieważ potrafi być tam tłoczno, ale zajrzyjcie do nich jesienią lub zimą. Pyszne jedzenie, spokój, fajny klimat. Zamawialiśmy u nich nawet jedzenie na nasze poprawiny!

Ź – źródlana woda. Czyli Krynka! Lubię to uczucie, kiedy mogę kupić zgrzewkę Krynki w Warszawie. Wspieram wtedy małą lokalną firmę, a nie koncernowych graczy. Krynka to bardzo podlaska marka. Dla niektórych nawet synonim wody butelkowanej. Marzy mi się, żeby w urzędach i na konferencyjnych stołach w województwie podlaskim stała Krynka w eleganckich szklanych buteleczkach.

Ż – żubr. Król! Majestatyczne zwierzę, bardzo eleganckie. Do obejrzenia w zagrodzie pokazowej w Kopnej Górze, w białostockim Akcent Zoo i w rezerwacie pokazowym w Białowieży. Ale największe wrażenie wywiera oczywiście stado żubrów na wolności. Zimą trzeba zatem jechać w okolice Krynek i Ostrowa Północnego.

Do napisania!

Ania

5 myśli w temacie “Białystok według Ani ma 15 lat!

  1. Nieznane's awatar

    alfabet

    Polubienie

  2. Nieznane's awatar

    Fajny alfabet, czuję się sentyment do miejsca urodzenia , regionu

    Polubione przez 1 osoba

  3. Nieznane's awatar

    Gratulacje wytrwałości w pisaniu ciągłej świeżej treści. Pozdrawiam Robert z spotBOX.pl

    Polubione przez 2 ludzi

Dodaj komentarz

search previous next tag category expand menu location phone mail time cart zoom edit close