Białystok latem z roweru

Jednym z moich ulubionych białostockich rytuałów jest runda rowerowa po mieście. Kiedy tylko mogę, wsiadam na rower i jadę – przed siebie, czasem w konkretnym celu, czasem do sklepu, ale najczęściej wychodzę zwyczajnie przejechać się na rowerze i wykręcić tych symbolicznych 20 km. Coraz częściej łapię się na tym, że tę samą odległość pokonuję coraz dłużej. Otóż średnio pewnie z kilkadziesiąt razy zatrzymuję się na trasie i… robię zdjęcia. Kiedyś woziłam ze sobą aparat, tak na wszelki wypadek. Ale wtedy mogłam tak naprawdę zapomnieć o jeździe rowerem, bo przecież zawsze znalazło się coś do sfotografowania. Dlatego od pewnego czasu jeżdżę już tylko z telefonem, który miał mi nieco ograniczyć możliwości uwieczniania białostockich krajobrazów po drodze. Miał. Czas przeszły jest tu użyty prawidłowo. Nie wiem, czy nie narobił jeszcze większej biedy, ponieważ w ramach kompromisu większość zdjęć zaczęłam robić z perspektywy siodełka (no bo ile razy można zsiadać i wsiadać, prawda?). I właśnie z tej wynikającej z mojego lenistwa perspektywy wykonałam większość zdjęć, które zdecydowałam się opublikować na pamiątkę. Wybrałam ponad 90 ujęć, głównie z drogi. Przezornie uprzedzam, że po Ogrodach Branickich nie jeździłam rowerem (obowiązuje tam zakaz), ale grzecznie go zaparkowałam. A na potrzeby tego wpisu starałam się ułożyć zdjęcia chociaż według bardzo ogólnego klucza. Wszystkie ujęcia pochodzą z lipca i sierpnia 2023 roku.

Zacznijmy od zachodów słońca i chmur. Nie umiałam się nie zatrzymać!

Jeden z najgorszych podjazdów – estakada nad torami na moim osiedlu Białostoczek. Ileż to razy wracałam zmęczona i na sam koniec czekał mnie ten okropny podjazd… Za to na Antoniuk zjeżdża się wręcz koncertowo!

Czy należę do wąskiej grupy miłośników Obwodówki i ECII? Być może! Chociaż nie ma tam nic pięknego, są to obrazy, które na zawsze wrosły w mój krajobraz miasta. Patrzę na nie jak na punkty odniesienia, które znam od dziecka.

Dla równowagi wróćmy do tych bardziej folderowych zakątków miasta. Ulica Lipowa, Rynek Kościuszki, Pałac Branickich – byłam i tam.

Nie można jeździć rowerem po Białymstoku i nie zajrzeć do Zwierzyńca (nie używam określenia Park Konstytucji 3 Maja, ale daję znać, że wiem, jaka jest oficjalna nazwa), na Planty czy nie spotkać się z Białką.

Byłam też oczywiście w Parku Centralnym. To szczególne miejsce, ponieważ park ten został założony w okresie PRL-u na terenie dawnego cmentarza rabinackiego. Latem 2023 roku z tamtejszej górki saneczkowej udało się wydobyć 20 macew pochodzących z XIX wieku. Być może w przyszłości powstanie lapidarium dawnego cmentarza.

Zieleń w mieście to nie tylko parki. Od kilku lat Białystok słynie z wyjątkowo ładnych łąk kwietnych. Najbardziej popularne są oczywiście słoneczniki przy ulicy Branickiego i przed kościołem na Wysokim Stoczku, ale moim ubiegłorocznym zwycięzcą ogłaszam kolorowe łąki przy ślimakach na Antoniuku. O ile mnie pamięć nie myli, sprawiły, że nawet zsiadłam z roweru! A nad Białką stoi sobie miejska pasieka. Kolejna taka białostocka pasieka znajduje się na terenie Kampusu, który upodobałam sobie odwiedzać w weekendowe przedpołudnia lub pod wieczór, czyli wtedy, kiedy jest tam pusto.

Ale cieszyć można się przecież wszystkim, nawet samotną malwą wyrastającą z chodnika przed Opałkiem. Przy okazji przypomnę, że prawdziwym malwowym zagłębiem jest osiedle Białostoczek, a i sam Czesław Niemen śpiewał o malwach białostockich.

Wielokrotnie zaglądałam też na Węglówkę, która najkorzystniej prezentuje się popołudniami.

A teraz zapraszam Was na mini-wernisaż pod roboczym tytułem „Fasady”.

Białystok słynie w pewnych kręgach z tak zwanej białostockiej szkoły muratorskiej. W wielkim uproszczeniu napiszę, że chodzi w niej o łączenie cegły żółtej z cegłą czerwoną. W mieście zachowało się jeszcze trochę budynków-reprezentantów tego stylu, chociaż niektóre z nich zdecydowanie miały mniej szczęścia i bardziej pasują do kategorii „Ocalić od zapomnienia”. Przy okazji wątku „cegła” wrzucę tu jeszcze ujęcia budynków z cegły wyłącznie żółtej.

Ach, czymże byłby Białystok bez drewnianych domów… Jest ich coraz mniej, trapią je na przykład pożary, ale zdarzają się też szczęściarze. Mam kilka ujęć z Przydworcowego i z Bojar. Przy okazji przypomnę i sobie samej, że drewniaki to nie tylko Bojary i Skorupy, ale i Osiedle Młodych, które także poleca się na spacer.

Po drodze możemy też zobaczyć meczet (powstał w drewnianym niegdyś domu, stąd jego nietypowa bryła), a na Bojarach przy odrobinie wyobraźni możemy poczuć się jak w Krynicy-Zdroju.

Chciałabym też podziękować pomysłodawcom tego wyjątkowego ogródka, który poprawił mi humor i który obfotografowałam z każdej strony (tak, zsiadłam z roweru, a to już wyższy stopień uznania).

Zajrzałam również na budowę nowych peronów i zadaszenia na dworcu PKP. Jesienią prezentowały się już znacznie bardziej okazale, ale droga do sukcesu wciąż jeszcze długa… I dosłownie wyboista.

Na trasie mijałam też liczne murale, a wśród nich ten słynny z Babcią Eugenią i „dla„. Pamiętacie tę kultową zapowiedź Up To Date Festival? W filmiku wystąpiła między innymi Babcia Eugenia.

Byłam też turystką w rodzinnym mieście i pobrałam wszystkie najnowsze foldery z Centrum Informacji Turystycznej. Spojrzałam też Janowi Kochanowskiemu prosto w oczy i zapytałam go, dlaczego nie mogę przysiąść na ławeczce obok… Otóż ławeczka ta, wprawdzie nieogrodzona i dostępna bez kluczyka, została opisana jako ławeczka do użytku wyłącznie przez mieszkańców pobliskiego bloku. Wolałam nie ryzykować, gdyż straż sąsiedzka czuwa zawsze. Krótko mówiąc, LIPA.

A po wielkiej ulewie pojechałam sprawdzić, czy w Białymstoku naprawdę mamy ulicę Królowego Mostu (tak, mamy, ale nie jest ładna). Ale jak pojedzie się nieco wgłąb, trafi się do lokomotyw :)

Dziękuję za uwagę. W tym roku będę kolekcjonować kolejne kadry. Już nie mogę się doczekać.

2 myśli w temacie “Białystok latem z roweru

Dodaj komentarz

search previous next tag category expand menu location phone mail time cart zoom edit close