Obserwując internetowe dyskusje pod zdjęciami drewnianych domów z Białegostoku szybko można dojść do wniosku, że mieszkańcy dzielą się na dwie podstawowe frakcje: przeciwnicy drewnianej zabudowy, bo „miasto to nie wieś” oraz zagorzali obrońcy „drewniaków”. Ja należę do tej drugiej grupy, chociaż nie jestem może aż tak radykalna i czasem rozumiem, że stary dom w naprawdę złym stanie technicznym jest już raczej nie do uratowania i nie zawsze bronię ich do upadłego. Ale ogólnie jestem na tak! Oczywiście życzyłabym sobie, żeby wszyscy mieszkańcy drewnianych domów mieli fundusze lub specjalne subwencje na ich remonty, a nie obkładali ściany sidingiem, z drugiej strony nie każdy ma pieniądze na drewnianą stolarkę okienną czy profesjonalny remont. Idealnie byłoby, gdyby miasto dostrzegło w takiej zabudowie potencjał nie tylko folderowy, lecz rzeczywisty. Bez wsparcia finansowego jedynie znikomy procent drewnianej zabudowy miasta ma szansę na prawdziwą rewitalizację. Marzyłyby mi się także plany zagospodarowania przestrzennego, zakładające spójność zabudowy, ponieważ obecnie dominuje u nas w Polsce mentalność „wolność Tomku w swoim domku”.
Dobrze. Pogdybałam, ale wiem, że na pisaniu się skończy. Dlatego warto odkrywać te perełki, które jeszcze pozostały w Białymstoku. Należy pamiętać, że drewniane domy czy niewielkie kamieniczki znajdziemy nie tylko na Bojarach czy Chanajkach (chociaż to już coraz mniej adekwatny przykład – inwazja deweloperów robi swoje). Polecam Wam spacer lub przejażdżkę rowerową po Osiedlu Młodych (teren między Hetmańską a Zwycięstwa) oraz po Młynowej czy Grunwaldzkiej, ale za ulicami Wyszyńskiego i Łomżyńską.
Dom na Młynowej (róg Witebskiej):
Zaskakująca dekoracja na bramie jednego z gospodarstw przy ulicy Grunwaldzkiej:
Migawki z Osiedla Młodych:
Zakątek na ulicy Konduktorskiej. To stąd pochodziło zdjęcie mojej ostatniej fotozagadki (nikt jej nie rozwiązał…):
Z chęcią zarezerwowałabym sobie więcej czasu na spacery w tym rejonie. Polska złota jesień na pewno doda klimatu tym starym domom!