„Nie zbiera się jabłek z tego sadu […]” – Wojciech Koronkiewicz

Witajcie po bardzo długiej przerwie!

Na blogu nie działo się nic, udało mi się jednak przeczytać kilka książek związanych z Podlasiem, które chciałabym Wam polecić. Zacznijmy od trzeciej w podlaskiej serii książki Wojciecha Koronkiewicza. Pamiętacie jeszcze pełne ciepła i radości „Z Matką Boską na rowerze” oraz „Podlasie zdrowo zakręcone”? No, to ta dzisiejsza książka taka nie będzie. Ale, stop, uwaga! Nie uciekajcie!

Trzecia w podlaskim tryptyku pozycja jest zwyczajnie smutna i skłaniająca do refleksji. Przenosimy się na to Podlasie mistyczne, uduchowione, tajemnicze i poharatane przez historię. Stawimy czoło smutnym legendom, zatrzymamy się przy przydrożnych krzyżach, pomnikach w centrach małych miasteczek, udamy się na zapomniane nekropolie. Podejdziemy prawie pod samą granicę, która w ostatnim czasie stała się Granicą pisaną przez duże „G”. Wszystko oczywiście w formie gawędy, przypowiastki, rozmowy, a czasem w charakterze reportażu literackiego. Przyznaję szczerze, że z tej książki Koronkiewicza dowiedziałam się najwięcej nowych rzeczy. To nie jest lektura na ciepłe i słoneczne dni. Zdecydowanie bardziej pasuje do niej to szare polskie półrocze. Ten czas, w którym trudno rozróżnić zdjęcia wykonane w listopadzie czy w marcu – wszystko jakieś takie szare, zamglone, nostalgiczne.

Zawarty w tytule termin „Podlasie” nie pokrywa się z obszarem opisywanym w książce. Czytamy w niej wszakże o „Miłości po łomżyńsku” czy o „Wakacjach w Jedwabnem”… Za tę nieścisłość zatem mały minusik… Ale tylko za to…

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s