„Kruk. Szepty słychać po zmroku”

Jestem filmowym laikiem. Przyznaję, że filmy oglądam stosunkowo rzadko, nigdy nie miałam konta na Netflixie, HBO GO i im podobnych. W domu nie mam nawet telewizora. Mam tylko ulubione kanały na YouTubie i całkiem nieźle rozeznaję się w mediatekach niemieckich stacji telewizyjnych. Kurtyna!

Ładnych kilka miesięcy temu trafiła w moje ręce płyta DVD z serialem „Kruk. Szepty słychać po zmroku” i nawet pytałam Was o opinie na temat tej produkcji. Oczywiście wiedziałam, że powstał, ale obejrzałam go dopiero… we wrześniu 2020 roku, kiedy wszyscy krytycy zdążyli go już zrecenzować na wszelkie możliwe sposoby. Wy pisaliście, że serial jest bardzo dobry, ale specyficzny. Innych opinii i recenzji nie czytałam. Świadomie.

Nie wiem, czy moja ekscytacja tym serialem wynika z tego powodu, że po prostu prawie nie oglądam seriali, czy dlatego, że naprawdę jest aż tak dobry, ale postanowiłam krótko opisać moje wrażenia. Zupełnie niezależnie dowiedziałam się przed kilkoma dniami, że właśnie teraz w Białymstoku kręcone są zdjęcia do… drugiego sezonu tego serialu. A ani jedno, ani drugie nie było wcale oczywiste! Ale o co chodzi?

Serial był szumnie zapowiadany w mediach. W każdym opisie promocyjnym przewijał się wątek powrotu komisarza Kruka do rodzinnego Białegostoku, co rozbudziło być może nadzieje na liczne ujęcia filmowe miasta w produkcji. Jeżeli spodziewacie się jednak wiernego wizerunku Białegostoku na ekranie, będziecie bardzo rozczarowani. Poza muralem Dziewczynka z konewką, nocnym widokiem ulicy z przejeżdżającym biało-zielonym autobusem i osiedlem domów rodzinnych z Białegostoku nie ma praktycznie nic. W pierwszym odcinku serialu Białystok reprezentuje na wstępie podlaska wieś. Nie jest to zatem serial dla tropicieli filmowych spotów w przestrzeni Białegostoku. I jest to według mnie największa i chyba jedyna wada „Kruka”. W rolę Białegostoku wciela się Łódź. I to najczęściej ta ponura, szara, smutna. Nie mam pretensji – klimat serialu miał być przygnębiający, ale chyba wolałabym, żeby producenci zdecydowali się na białostockie lokalizacje. Hm, a może w Białymstoku nie ma aż tak smutnych miejsc, które wpisałyby się w klimat serialu? W „Kruku” zobaczycie zatem mnóstwo ujęć z Łodzi czy Zgierza. I trzeba się z tym pogodzić. Drugie zaskoczenie to oczywiście kontynuacja serialu, którego pierwszy sezon kończy się w taki sposób, że jakakolwiek kontynuacja wydaje się niemożliwa…

Na instagramowym profilu Rafała Rudnickiego, wiceprezydenta Białegostoku, pojawiły się jednak zdjęcia jednoznacznie świadczące o tym, że ujęcia do drugiego sezonu kręcone były na przykład w okolicach białostockiego Centralu i Placu NZS (po mojemu to jednak nadal Plac Uniwersytecki) i to w, uwaga, słoneczny dzień! Może kolejne odcinki dostarczą więcej radości miejskim tropicielom? :)

No dobrze, o wadach już było, zatem mogę się skupić na tym wszystkim, co mi się w „Kruku” spodobało:

  1. Fabuła – jestem pod wrażeniem zawiłości historii, intryg i powiązań. Jest mrocznie, brutalnie, smutno. Jest pedofilia i inne straszne rzeczy. Jest też i miłość, ale daleka od tej cukierkowej. Atmosfera jest totalnie przygnębiająca, jednak utrzymuje widza w niesłabnącym napięciu. Kiedy pojawiały się napisy końcowe, od razu miałam ochotę włączyć kolejny odcinek (a jest ich sześć).
  2. Atmosfera Podlasia – jeśli oczekujecie słodkiej wizji Podlasia rodem z kultowej serii „U Pana Boga za piecem”, rozczarujecie się sromotnie. Podlasie jest ukazane w zupełnie inny sposób – to region chłodny (mam na myśli relacje międzyludzkie, chociaż to określenie pasuje również do warunków atmosferycznych, w jakich kręcony był „Kruk”), skorumpowany, niebezpieczny. To także region przepełniony taką mistyką, którą ja i mama wyczułyśmy od razu, ale mąż pochodzący z innej części Polski już nie w tym stopniu. Podczas oglądania udzielił mi się ten magiczno-mistyczny klimat, którym często reklamuje się Podlasie. Podlasie w „Kruku” to kraina przemytników, szeptuch i siatek przestępczych. Śmiałam się, że po obejrzeniu serialu przejdzie mi ochota na szukanie starego drewnianego domu na Podlasiu, ale to ze względu na tę mistykę i dreszcz emocji, a nie wizerunek regionu [Ochota nie przeszła!]
  3. Zdjęcia Podlasia – ujęcia do „Kruka” kręcono między innymi w Czarnej Białostockiej, Kruszynianach i w pobliżu granicy z Białorusią. Podlasie późnojesienne i zimowe zostało ukazane doskonale. I dopiero z tego serialu dowiedziałam się, jak wygląda Zajazd Leśny (ten przy szosie w Czarnej Białostockiej) w środku. Ha!
  4. Muzyka – kiedy po raz pierwszy, już dawno temu, usłyszałam w RMF Classic „Kołysankę Kruka”, odpaliłam Shazam, bo wyczułam „swój” klimat. Muzyka jest rewelacyjna, doskonale pasuje do filmu, oddaje emocje postaci i zostaje w głowie. Również muzyka z czołówki „Kruka” zasługuje na pochwałę – idealnie wprowadza w klimat serialu. Sami posłuchajcie!

Nigdy jeszcze nie pisałam o filmach, ale tym razem nie potrafiłam się powstrzymać. Być może uchował się wśród Was jeszcze ktoś, kto „Kruka” nie oglądał? Sama po sobie wiem, że to możliwe! Zatem jeśli chcecie zacząć oglądanie drugiego sezonu (a ten ma mieć premierę na wiosnę 2021 roku), zdecydowanie warto nadrobić zaległości.

Przy okazji wspomnę jeszcze o dziewczynach z zespołu Południce, dzięki którym „Kołysanka Kruka” stała się jeszcze bardziej wyjątkowa. To ich śpiew wywołuje u mnie gęsią skórkę. Chciałabym Wam polecić projekt Południce/Elektronice – to mieszanka ludowego śpiewu, dubstepu i ambientu. Rewelacja! Na YouTubie dostępny jest cały album.

Jedna myśl na temat “„Kruk. Szepty słychać po zmroku”

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s