Ulica Dąbrowskiego 14 to jeden z bardziej pechowych i smutnych adresów w Białymstoku. Piękna kamienica, która od lat nie może doczekać się remontu i z roku na rok wygląda coraz gorzej. Stwarza też coraz większe zagrożenie. Pisałam o niej tutaj 10 lat temu. Wtedy jeszcze liczyłam na jakieś światełko w tunelu. Zabytek, prywatny inwestor – to napawało nadzieją. Jednak wszyscy wiemy, że z szumnie zapowiadanej renowacji budynku nic nie wyszło, miasto niewiele może/potrafi, a prywatny inwestor gra wszystkim na nosie. Trudno nie odnieść wrażenia, że komuś bardzo zależy na doprowadzeniu kamienicy do stanu uniemożliwiającego remont…
W 2011 roku budynek prezentował się tak:
Nad wejściem widoczne były jeszcze pozostałości napisu po dawnej lecznicy, w której leczyliśmy nasze koty. Do kamienicy przyklejony był jeszcze jeden budynek, który w międzyczasie został wyburzony.
W lipcu 2020 roku byłam na ulicy Dąbrowskiego. Smutek, żal, bezradność, wściekłość (żeby nie powiedzieć dosadniej) to emocje, które mieszają się we mnie podczas spoglądania na to, co pozostało z tego pięknego niegdyś budynku. Jak myślicie, ile lat jeszcze postoi? :( Białystok, miasto niemalże pozbawione kamienic przez zniszczenia wojenne, gdzie każda zachowana kamienica powinna być na wagę złota. I co? Lipa.