W Czarnej Białostockiej ostatni raz byłam jeszcze w czasach licealnych. W dzieciństwie pojechaliśmy tam z rodzicami kilka razy w celach rekreacyjnych, jednak wypady nad tamtejszy zalew nigdy nie stały się naszą rodzinną tradycją. W międzyczasie słyszałam o tym miejscu dużo dobrego – wyremontowano pomost, uporządkowano bezpośrednie otoczenie zalewu, poprowadzono ścieżki rowerowe.
Niedawno trafiliśmy tam trochę przypadkiem. Chcieliśmy wyskoczyć na chwilę z Białegostoku, ale nie mieliśmy możliwości i, powiedzmy szczerze, chęci na dalsze wyjazdy, dlatego wybór padł na Czarną Białostocką. Przez chwilę rozważałam nawet wyjazd pociągiem, jednak względy praktyczne wzięły górę. Dojazd nad zalew jest dobrze oznakowany, także bez problemu dotarliśmy na miejsce.
Tuż przy parkingu wita nas stara „tablica pamiątkowa” informująca o czasie budowy zalewu:
Samochodem dojedziecie również na drugą, plażową stronę zalewu, jednak my woleliśmy zaparkować w cieniu i przejść się kawałek pieszo. Również i Wam polecam spacer przez mostek ze względu na słynne „źródło Romana”. Bez problemu je odszukacie – przy mostku znajduje się tablica pamiątkowa, natomiast tuż obok źródła wmurowano również mniejszą tabliczkę z pełniejszymi informacjami:
Wyczytałam, że pan Roman Cyniak był wędkarzem, odkrywcą i opiekunem tego źródełka. Woda ze źródła jest przebadana, zdatna do picia i zdarzają się tam kolejki chętnych do napełnienia butelek i baniaczków tą smaczną wodą. Tak – woda jest smaczna, bardzo zimna i dobrze gasi pragnienie. Należy jednak wspomnieć, że schodki prowadzące do źródła nie są niestety w najlepszym stanie. Zejścia w klapkach raczej nie polecam…
Ku mojemu zaskoczeniu, zniknął pomost łączący oba brzegi zalewu. Widziałam go na wszystkich zdjęciach i filmikach, ale nie na żywo. Czy jest poddawany renowacji?
Nad zalewem byliśmy w pierwszą sobotę wakacji. Wśród plażowiczów dominowali tak zwani lokalsi, a tłumów nie stwierdzono. Zgodnie uznaliśmy, że panuje tam wciąż taka miła atmosfera retro. Nie ma nachalnej małej gastronomii – dopatrzyliśmy się tylko jednego food-tracka. I to jest fajne – kiedy przyciśnie nas głód, możemy coś przekąsić, ale otoczka nie dominuje nad zalewem. Nie gra głośna muzyka. Niektórzy grillowali, inni opalali się na plaży lub na pomoście, a co odważniejsi kąpali się. Woda była dość zimna :) Na miejscu można wypożyczyć kajaki i rowery wodne. I wciąż można podziwiać zalew z pozycji widza w tamtejszym amfiteatrze :) To ciekawe rozwiązanie, podobnie jest w Puńsku. To zresztą niejedyne skojarzenie z moją ulubioną Suwalszczyzną. Podobnie pozytywne emocje towarzyszyły mi ostatnio na plaży w Starym Folwarku nad Wigrami, która mimo rewelacyjnego położenia wciąż opiera się komercjalizacji. Tam również można plażować w stylu retro :) Także jeśli na samą myśl spędzania wakacji na przykład w Augustowie nad jeziorem Necko robi się Wam słabo, a nie chcecie całkowicie rezygnować z plażowania, sprawdźcie Stary Folwark (i pójdźcie przy okazji do tamtejszego Muzeum Wigier).
Będąc w okolicy, możecie podjechać do Czarnej Wsi Kościelnej, która słynie ze Szlaku Rękodzieła Ludowego. Ciekawie położona, zachęca do odpoczynku w jednej z licznych kwater agroturystycznych. Panuje tam tak niesamowity spokój… Łatwo można zapomnieć, że jesteśmy 20 minut drogi od Białegostoku.
Jeżeli interesuje Was historia Czarnej Białostockiej, zachęcam do odsłuchania reportażu o tym miasteczku, który przygotowało Polskie Radio Białystok. A o samej historii powstania Zalewu Czapielówka przeczytacie na oficjalnej stronie Urzędu Miejskiego w Czarnej Białostockiej.
AKTUALIZACJA
Nie spodziewałam się, że wpis o Zalewie Czapielówka spotka się z tak ciepłym przyjęciem. Jak widać, czasem naprawdę niewiele trzeba, aby ożywić wspomnienia! Jedna z koleżanek, która od lat wspiera mój blog, postanowiła nawet odwiedzić to miejsce po latach. Wczoraj dostałam kilka zdjęć znad zalewu – można go obejść dookoła. Czeka nas przeprawa przez trzy kładki, jedna z nich dość pilnie wymaga remontu. Zdjęcia udostępniam za wiedzą i zgodą koleżanki.
Stamtad pochodze:)
PolubieniePolubienie