Ulica Sitarska / ulica Sopoćki

W moim subiektywnym rankingu zmian w mieście rok 2018 okazał się przełomowy. Zmieniło się najbliższe otoczenie na moim osiedlu i zamknął się pewien etap mojego życia, ponieważ miejsca związane z okresem mojego dzieciństwa definitywnie przestały istnieć. Osiedla Białostoczek i Antoniuk połączyła nowa ulica – ulica ks. Michała Sopoćki.

Nigdy nie ukrywałam, że nie jestem zwolenniczką budowy tej przeprawy i zdania nie zmieniłam. Dałam temu wyraz we wpisie Białostoczek w fazie zmian. Odnoszę wrażenie, że po początkowej euforii kierowców entuzjazm opadł. Ruch na ulicy Sopoćki nie jest chyba aż tak duży jak się spodziewano, także ten jeden pas udostępniony autom osobowym w zupełności wystarcza. Przy drodze pojawiły się ekrany akustyczne (niestety po jednej stronie tylko symboliczne). Faktycznie nie są zbyt ładne, ale w sytuacji, kiedy na osiedlu wyrosła taka przeskalowana estakada nic już brzydsze być nie może.

Z mojej bardzo osobistej perspektywy zmieniło się bardzo wiele. Osiedle przestaje być spokojnym i zielonym miejscem. Zniknęło mnóstwo drzew, a nowych nasadzeń nie widać. W rejonie ulicy Białostoczek również znika zieleń, ponieważ parkingi okazały się być ważniejsze. Idzie nowe. Asfaltowo-betonowe.

Wiedziałam, że nowa przeprawa drogowa prędzej czy później powstanie, dlatego robiłam zdjęcia ulicy Sitarskiej. Część z nich widzieliście już wcześniej na moim blogu, część jest jeszcze niepublikowana. Miłego wspominania…

PS A dzikie przejście przez tory między ulicami Sitarską i Wiatrakową „działa” w najlepsze. Żadna estakada go nie zastąpi.

Burzenie domu, który stosunkowo niedawno uzyskał pozwolenie na rozbudowę…

31.10 (1)

4 myśli na temat “Ulica Sitarska / ulica Sopoćki

  1. Mnie sie podoba. Nie robmy z Bialegostoku na sile prowincjonalnego miasteczka. W Bialymstoku polowe zycia mieszkalem w Dojlidach Fabrycznych a druga na Wlokienniczej w centrum, niedaleko Bialostoczku. Nie mieszkam w Polsce od ponad dekady ale odwiedzam Bialystok co kilka lat i obserwuje zmiany na plus. Np: Jurowiecka to byla kiedys zbitka drewnianych budek targowych bez zaplecza sanitarnego a teraz stoi tam hotel i galeria handlowa. „Magdalenka” to byl bardzo zaniedbany amfiteatr lesny (bylem tam na koncertach IRA i ONA w 2003-04) a teraz stoi tam opera podlaska.

    Polubienie

    1. Według mnie nie szerokie ulice są miernikiem rozwoju miasta, a perspektywy zawodowe i dobrze płatna praca. Nie znalazłam tego w Białymstoku, dlatego od 2005 roku już tam nie mieszkam. Oczywiście również cieszę się, że centrum miasta zaczyna wyglądać porządnie, bo też nie byłam zwolenniczką bazaru na Jurowieckiej. OiFP to jedna z lepszych instytucji kulturalnych jaka mogła przytrafić się temu miastu. Amfiteatr na „Magdalence” to była ruina i mimo miłych wspomnień również nie chciałabym, żeby wciąż wyglądał tak samo jak za czasów mojej nauki w pobliskim I LO. Jednak przeskalowana droga puszczona tuż pod oknami bloków i w bezpośrednim sąsiedztwie domów nie jest moim zdaniem wyznacznikiem rozwoju miasta i pozytywnych zmian w nim zachodzących. Według Pana taka droga to krok w stronę „metropolii”, ale Białystok nigdy metropolią nie będzie, choćby nie wiem ile ulic i estakad tam jeszcze wybudowano. Nie tędy droga.

      Polubienie

  2. Moim zdaniem zmiany, które funduje miasto wyglądają dobrze jak się odwiedza Białystok. Ale jak ktoś musi mieszkać przy samej drodze to jest to raczej czynnik motywujący do opuszczenia. Jest wiele powodów, przez które w Białymstoku ambitny/inteligentny człowiek nie chce mieszkać:
    – ogromny nepotyzm, korupcja
    – niskie płace, prymitywny przemysł nastawiony na tanią siłę roboczą
    – mentalność, konserwatyzm i kołtun – w mieście zostały osoby starsze, te które się „ustawiły”
    Sam dwa lata temu wróciłem do Białegostoku, ale czuję, że długo tutaj nie zabawię niestety. Przede wszystkim miasto jest bardzo ciasne, nie ma miejsc do spacerów, przy drogach strasznie śmierdzi (białostoczanie wycinają dpfy/katalizatory aby było taniej jeździć). Miejsca między budynkami są zastawiane nowymi blokami.

    Polubienie

    1. Bardzo trafnie to Pan ujął. Też miałam taki moment w życiu, kiedy zastanawiałam się, jakby to było wrócić do Białegostoku i spróbować zorganizować życie w rodzinnym mieście, ale na nowo. Moje obawy były związane między innymi z tymi czynnikami, o których Pan pisze. Osobom inteligentnym i ambitnym może być w Białymstoku trudno, chyba że mają dużo samozaparcia, pracują zdalnie/w wolnym zawodzie i tak naprawdę prowadzą swoje życie po swojemu. Białystok nie przyciągnie niskimi pensjami i układami. Coraz częściej łapię się na tym, że jest to również miasto nieprzyjazne spacerowiczom. No bo gdzie niby można pospacerować poza parkami w centrum miasta? Na osiedlach brakuje parków, nie ma dokąd wyjść na spacer z dzieckiem czy pobiegać. Na Białostoczku, czyli na osiedlu, które znam bardzo dobrze, jest tylko namiastka parku przy kościele. I tylko tyle. A bloków przybywa w ekspresowym tempie. Mieszkania kupują ludzie młodzi, którzy są lub zostaną rodzicami. I gdzie wyjść z dzieckiem na takim osiedlu jak Białostoczek? W całym mieście jest tylko jeden!!! porządny plac zabaw – ten na Plantach. Pęka w szwach – nic dziwnego, skoro nie ma alternatywy. Ale cóż zrobić, skoro większości to odpowiada, bo są przecież ULICE i APARTAMENTOWCE. Nie ma porządnej roboty, szerokiej oferty kulturalnej (trzeba się bardzo natrudzić, żeby wieść w Białysmtoku bogate życie kulturalne), tereny zielone się kurczą. Lubię przyjeżdżać do Białegostoku, mając świadomość, że moje życie codzienne rozgrywa się już gdzieś indziej. Taka smutna prawda. Ale Urząd Miejski dalej będzie karmił ludzi farmazonami, jaka to zielona wyspa…

      Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s