Białostoczek w fazie zmian

Jak większość z Was pewnie już wie, w Białymstoku wychowałam się na osiedlu Białostoczek i to właśnie ta część miasta jest mi z oczywistych względów najbliższa. Chociaż na stałe mieszkam już od trzynastu lat w stolicy, bywam częstym gościem w rodzinnym domu i staram się być na bieżąco ze wszelkimi zmianami zachodzącymi na „moim” białostockim osiedlu. A tych jest w ostatnim czasie sporo.

Podczas Świąt Wielkanocnych miałam okazję pozwiedzać Białostoczek po dłuższej przerwie i chciałabym podzielić się z Wami moimi refleksjami.

Po pierwsze – nowa sala gimnastyczna przy SP 26. To moja macierzysta podstawówka, z którą mam bardzo dobre wspomnienia i którą z perspektywy czasu coraz lepiej oceniam. Już na początku lat 90 mieliśmy tam białe tablice, sale lekcyjne wyłożone wykładziną, ławki ustawione w kształt tak zwanej podkowy, pojedyncze stoliki i obracane krzesełka – niczym w amerykańskim filmie. Dwie sale informatyczne – to również był powód do dumy! Oczywiście nie wszystkie klasy były tak nowoczesne, jednak był to pewien ewenement jak na tamte czasy. Tym większy szok przeżyłam, kiedy po reformie musiałam zmienić SP 26 na gimnazjum w budynku SP 42. Wyposażenie obu szkół różniło się znacznie. Pod tym względem SP 26 wygrywała, zostawiając konkurentkę daleko w tyle. Warto podkreślić, że obie szkoły niespecjalnie się lubiły. Tak delikatnie mówiąc. Pamiętam „ustawki” po rekolekcjach – oczywiście brali w nich udział uczniowie starszych klas. Doszło do tego, że rekolekcje dla obu szkół organizowano w dwóch różnych terminach, aby uniknąć konfrontacji zwaśnionych uczniów. Dziś wspominam to oczywiście z uśmiechem, ale za czasów szkolnych była to sprawa najwyższej rangi! Dzięki reformie uczniowie obu szkół ostatecznie przemieszali się i polubili, zawiązały się przyjaźnie, które trwają do dziś. O ile dwudziestka szóstka deklasowała czterdziestkę dwójkę wyglądem i wyposażeniem sal, o tyle ta druga miała coś, czego zawsze jej zazdrościliśmy – dużą salę gimnastyczną! Moja podstawówka to mała szkoła wybudowana w latach 60. Nigdy nie mogła poszczycić się salą gimnastyczną czy rozbudowanym blokiem sportowym. Sala była maleńka, w kącie składowało się materace do ćwiczeń, a zajęcia z gimnastyki korekcyjnej odbywały się w małej sali lekcyjnej zaadaptowanej na te potrzeby. Kilka lat temu zgłoszono projekt do budżetu obywatelskiego zakładający remont boisk przy SP 26. Na szczęście zdobył on odpowiednią liczbę głosów i został zrealizowany, dzięki czemu nie trzeba już grać w piłkę na betonowym boisku czy biegać po żwirowej bieżni. Z radością stwierdziłam, że przy szkole powstaje również nowa sala gimnastyczna. Myślę, że jest to powód do zadowolenia, a szkoła będzie potrafiła skorzystać na tym finansowo, wynajmując halę wieczorami. Pierwsza zmiana na osiedlu – in plus!

Po drugie – ścieżka rowerowa. Jestem pieszym, jeżdżę na rowerze i mam prawo jazdy – mogę zatem spojrzeć na tę nową inwestycję z wielu perspektyw. Uważam, że jest niekoniecznie trafiona. Już wyjaśniam mój punkt widzenia. Ścieżkę poprowadzono po tej bardziej ruchliwej stronie osiedla. Droga rowerowa przecina wjazd do Biedronki, ulicę Białostoczek i ulicę Zagumienną. Wieszczę problemy. Nie chcę wybielać kierowców, którzy najczęściej ignorują rowerzystów na ścieżkach, z drugiej strony obserwuję, z jaką brawurą pędzi wielu rowerzystów, mając wszystkich i wszystko w głębokim poważaniu. Akurat te trzy skrzyżowania z ulicą Radzymińską mogą być problematyczne. Poza tym chodnik po tej stronie ulicy został zwężony do minimum. A jednak więcej pieszych przemieszcza się właśnie tym ciągiem, ponieważ zmierza do przychodni, apteki, na przystanek na Zagumiennej, do Stokrotki oraz do Biedronki. Po drugiej stronie ulicy mamy kościół i szkołę – natężenie ruchu pieszego jest tam jednak mniejsze. Również tam umiejscowiona jest stacja wypożyczalni rowerów. Dlaczego zatem właśnie tam nie wybudowano drogi rowerowej? Tym bardziej, że na skrzyżowaniu z Sitarską i tak trzeba będzie przejechać na drugą stronę ulicy? Moim zdaniem komuś zabrakło wyobraźni. Zwróćcie uwagę, jak wąski jest obecnie chodnik wzdłuż ścieżki. Z trudem miną się na nim dwa wózki dziecięce, na bank ludzie notorycznie będą wchodzić na drogę dla rowerów, ale wcale niekoniecznie z powodu ignorancji.

Po trzecie – rondo i przedłużenie ulicy Sitarskiej. Mam do tej inwestycji osobisty stosunek, ponieważ jest ona realizowana na „mojej” części osiedla. Wiem, że prawie całe miasto na nią czeka, moja rodzina jednak niekoniecznie. Jak to mówią – punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Wszyscy zadowoleni z inwestycji podkreślają, że plany na budowę tej drogi wytyczono kilkadziesiąt lat temu – prawda to. Jednak w międzyczasie pozwolono tam wybudować ludziom domy, a w 2006 roku wydano również pozwolenia na ich rozbudowę. Taki feler. Ale w Polsce nic mnie już nie zdziwi. Ulica będzie generować spory hałas i spaliny. A jeśli trafi się na opuszczony szlaban na przejeździe kolejowym, szybko stworzy się korek. I od razu uprzedzam – mieszkanie w mieście nie oznacza według mnie bezrefleksyjnej akceptacji narastającego hałasu ulicznego. Ilekroć przeglądam „mądre” fora internetowe, napotykam komentarze w stylu „Jak się hałas w mieście nie podoba, to wyprowadź się na wieś”. Bardzo przyziemna logika, ale moim zdaniem zupełnie niesłuszna. Mieszkanie w mieście nie musi, a nawet nie powinno być dyskomfortem. Można wymagać mądrego poprowadzenia arterii komunikacyjnych, zachowania zieleni i swoistego szacunku dla mieszkańców. Chyba nikt nie chciałby zamieszkać w bloku przy ulicy Radzymińskiej 46 – właśnie tam tuż przed oknami i balkonami przebiegnie ta ruchliwa trasa. Oby na estakadzie pojawiły się ekrany akustyczne – w przeciwnym razie będzie to swoista agonia hałasem. Chciałabym zwrócić uwagę na to, że sama budowa tej ulicy przebiega bardzo chaotycznie i jest, za przeproszeniem, upierdliwa. Wieczne rozkopy, błoto, brak wytyczonych ciągów pieszych. Spójrzcie również na ulicę Hajnowską, na której asfalt urywa się tuż za skrzyżowaniem. Otóż ulica Hajnowska nie należy ponoć do miasta, lecz do policji. Zatem szykujcie się na nagły uskok i zasuwajcie dalej po wyeksploatowanej trylince. Jestem też bardzo ciekawa, jak rondo zachowa się po ulewie. Jest położone w lekkim zagłębieniu, będzie doń zatem spływała woda. A wiecie, jak się teraz buduje kanalizację w Białymstoku – każda ulewa nam o tym przypomina… Powiem tak – mam nadzieję, że moje obawy nie sprawdzą się :)

EDIT: Terminy gonią, więc drogowcy uraczyli dziś (29.04.) okolicznych mieszkańców robotami w niedzielę. Piękna pogoda, a człowiek nawet w ten jeden dzień w tygodniu nie może odpocząć od hałasu maszyn. Brawo za poszanowanie prawa do ciszy i wypoczynku…

[Mam trochę zdjęć z okresu wczesnej budowy – obiecuję, że je opublikuję, żeby tacy nostalgicy jak ja mogli powspominać dawne czasy].

Po czwarte – zniknął chodnik na ulicy Sitarskiej, na którym uczyłam się z dziadkiem nazw polskich rzek. Już wyjaśniam. Asfalt na chodniku (przy dawnym kiosku) był popękany. Spacerując z dziadkiem, uważałam, żeby nie nadepnąć na linie pęknięć, ponieważ to właśnie one były rzekami :) Im grubsza wyrwa, tym większa rzeka. Niby banalna sprawa, a łączy przyjemne (spacer z dziadkiem) z pożytecznym (nauka). Pozostańmy jeszcze na chwilę w kwestii chodnikowej. Muszę jeszcze ponarzekać. Zawsze myślałam, że na Białostoczku są zadbane chodniki, podjazdy dla wózków i że łatwo się tam spaceruje z wózkiem dziecięcym. Ekhm, byłam w błędzie. Dziś powiedziałabym, że to osiedle cechuje nadmiar wąziutkich chodniczków, wkurzających krawężniczków i źle wyprofilowanych podjazdów.

Po piąte – żegnajcie sady… Białostoczek położony jest na terenie dawnych sadów, dlatego jest, a raczej coraz bardziej było tam tak wiele drzew owocowych. Jabłka, mirabelki – to nieodłączny element osiedlowego krajobrazu. Dziś sukcesywnie się te owocowe drzewa wycina, a wraz z ich znikaniem znika również Białostoczek mojego dzieciństwa. Taka kolej rzeczy, świat się zmienia, miasto uprawia swoją politykę, której z zielenią coraz rzadziej po drodze. Jedni powiedzą, że to jest właśnie rozwój na miarę miasta. Ja powiem, że jest to pomyłka. Ci pierwsi powiedzą, że żyję wspomnieniami, a przecież i tak mieszkam gdzie indziej. Ja powiem, że cieszę się, że mam tak dobre i kolorowe wspomnienia, a gdy dopadnie mnie nostalgiczny nastrój, pooglądam sobie zdjęcia osiedla, które zrobiłam kilka lat temu. Cieszę się, że je mam.

Jak wiecie, mój blog nosi nazwę BIAŁYSTOK WEDŁUG ANI. To, co tutaj publikuję, to moje opinie i spostrzeżenia. Mam do nich prawo, tak jak Wy, drodzy Czytelnicy, macie prawo do swoich własnych. Szanujmy to.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s