Narwiański Park Narodowy ma jedną zasadniczą przewagę nad Biebrzańskim. Można się tam wybrać z Białegostoku na spontaniczny spacer, ponieważ już kilkanaście kilometrów na zachód od miasta rozpościera się niepowtarzalny narwiański krajobraz. Poza tym jest chyba mimo wszystko wciąż bardziej kameralny i swojski. Ja w każdym razie chętniej jeżdżę nad Narew niż nad Biebrzę, chociaż walory przyrodnicze największego parku narodowego w Polsce są prawdopodobnie bardziej imponujące. Jesteście jednak ciekawi, co nieduży NPN ma do zaoferowania? Obejrzyjcie odcinek sympatycznego programu „Zakochaj się w Polsce” poświęcony Dolinie Narwi.
Majówka to jednak nie czas na kameralne wypady, gdyż niemalże wszystkie dzikie miejsca w kraju cieszą się wtedy wyjątkową popularnością. Stwierdziliśmy jednak z Januszem, że więcej sensu na wyjazd nad Narew niż do Białowieskiego Parku Narodowego, w którym to mąż wciąż jeszcze nie był i co, nie ukrywam, ciąży mi od lat na sumieniu. Zawsze w okolicach majówki pojawia się możliwość wyjazdu do Białowieży, jednak na samą myśl, co się tam będzie działo, pasuję i wybieramy jakieś mniej rozpropagowane w mediach miejsce. Od lat początek maja najczęściej spędzamy na Podlasiu. Tylko raz udało się nam wyjechać do Wrocławia, co było strzałem w dziesiątkę, bo i samo miasto niesamowite, i temperatura powietrza przypominała bardziej lato niż wiosnę. W tym roku tradycji stało się jednak zadość. Spakowaliśmy manatki i wyjechaliśmy do Białegostoku.
Pół niedzieli rozważałam, jak spędzić pierwszy dzień maja. Nie chciało się nam zbyt długo jechać, dlatego wahałam się między Rezerwatem Krzemianka a Narwiańskim Parkiem Narodowym. W końcu stanęło na rzece. W zeszłym roku zwiedziliśmy nadnarwiański Suraż, byliśmy na urwanym moście nad Narwią w Kruszewie, a z rodzicami maszerowaliśmy po kładce Śliwno-Waniewo. Wstyd jednak przyznać, że do tej pory nigdy nie byłam w Kurowie, gdzie znajduje się siedziba parku. I gdzie odbywają się od lat Biesiady Miodowe. Miód mamy zawsze od znajomego pszczelarza z Podlasia, albo z okolic Sejn lub z Lubelszczyzny. Takie przywiązanie do marki. Dlatego nigdy na tej biesiadzie nie byliśmy… Ale przynajmniej wyklarował się cel naszej wyprawy. Pojechaliśmy do Kurowa.
Śmieję się, że na Podlasiu jestem taką trochę oszukaną turystką. Jeździmy autem na obcych rejestracjach i sprawiamy wrażenie, jakbyśmy zwiedzali ten region jak regularni turyści. W Kurowie napotkaliśmy jednak na niemalże same obce rejestracje. To niemożliwe, żeby wszyscy oszukiwali! Myślałam, że najwięcej będzie tych z okolic, ale te dominowały pewnie w Śliwnie :) Na Podlasie zjechało naprawdę pół Polski. Z rozmów można było wywnioskować, że zwiedzający robią typową objazdówkę po Podlasiu. Jednym słowem odkrywają dzikie tereny. Miło!
Siedziba NPN znajduje się w zabytkowym dworku, o którego historii przeczytacie tutaj. Co ciekawe, w części dworku znajduje się mieszkanie prywatne. Wokół dworku rozpościera się zadbany park przydworski, a jedną z atrakcji jest spacer ścieżką przyrodniczą „Kładka wśród bagien” o długości 1 kilometra.
Przed bramą wjazdową znajdują się zabudowania gospodarskie.
Park przydworski to miejsce na sympatyczny spacer:
Można tam również odpocząć w altance:
A tamtejszy pies dysponuje budą na wyłączność:
Turyści mogą również skorzystać z możliwości spływu Narwią:
Kurowo leży około 8 km od Waniewa. Grzechem byłoby nie podjechać również na tamtejszą słynną kładkę. Tłum ludzi nas nie zniechęcił, przeszliśmy się do Śliwna i z powrotem, ale kilka razy czekaliśmy w naprawdę sporych kolejkach do „promów”. Sklepy po obu stronach kładki wyrabiały pewnie miesięczny utarg. Na ścieżce byli wszyscy – młodzi, młodzi z dziećmi, wycieczki zorganizowane, seniorzy. Moda na Narew trwa!
Udało się zrobić zdjęcie bez ludzi (czekają w oddali na „prom”…)!
Wracając do Białegostoku, zahaczyliśmy jeszcze o niewielką wieś Bokiny, z której rozpościera się imponujący widok na narwiańskie rozlewiska. Bokiny to osada prehistoryczna, znana z wykopalisk. Pierwsza wzmianka o tej miejscowości pochodzi z połowy XVI wieku. We wsi znajduje się też kościół wybudowany w latach sześćdziesiątych.
Narwiański Park Narodowy to świetna opcja na krótki niedzielny wypad za miasto. Warto doceniać takie perełki, które ma się w okolicy. Polecam. Ania.
PS Pamiętajcie o zakupie biletu wstępu do NPN! Dzienny bilet dla osoby dorosłej to symboliczne 5 zł. Wejściówki kupicie w sklepie w Śliwnie albo w siedzibie parku w Kurowie. Biletów nie sprzedają w informacji turystycznej w Waniewie.