„Ostatni obrońcy wiary” – Piotr Nesterowicz

Przeczytałam niedawno książkę, z której dowiedziałam się bardzo wiele na temat naszego regionu. Nie wiem, czy aby nie najwięcej, jeśli spojrzeć na inne pozycje literackie podejmujące podlaskie wątki. Właściwie każda strona przynosiła kolejne nieznane mi fakty i otwierała oczy na wiele spraw, o których wprawdzie gdzieś coś słyszałam, ale nie miałam na ich temat ugruntowanej wiedzy. Na literaturę Piotra Nesterowicza trafiłam całkiem przypadkiem. Pewnej soboty Dominika rzuciła hasło, że w warszawskim Wrzeniu Świata jest promocja na reportaże. Już widziałam siebie obładowaną nowymi książkami, bo przecież we Wrzeniu dają właściwe same reportaże… Nie wnikając w szczegóły, udałyśmy się razem do wspomnianej księgarni-kawiarni. Od dawna czytam właściwie tylko reportaże i klasykę. Zdarzają się jeszcze kryminały, ale te najlepsze już chyba przeczytałam, a co do polskich gwiazd tego gatunku przekonania nie mam. Wielokrotnie próbowałam na przykład przebrnąć przez twórczość pochodzącej z Podlasia Katarzyny Bondy, ale mniej więcej po jednej trzeciej książki odpuszczałam, stwierdzając, że dalsza lektura byłaby stratą czasu i nawet podlaskie wątki w historiach nie uratują sprawy. Czytając reportaże można poznać świat, dowiedzieć się czegoś o tych regionach, do których pewnie nigdy nie dotrę, ponieważ nie będę miała czasu, funduszy tudzież odwagi… Zatem czytam sobie o różnych miejscach i ekspedycjach, a jesień jest ku temu niezwykle sprzyjająca. Szczególnie tegoroczna, ponieważ niemalże codziennie leje deszcz.

Z Wrzenia wyszłam z jedną książką, gdyż promocja dotyczyła tylko jednego konkretnego wydawnictwa. Do wyboru było może z 10 pozycji. W tym „Cudowna”. W duchu śmiałam się, że chyba za bardzo skupiłam się na odległych krańcach ziemi i przegapiłam to, czym rzesza czytelników zdążyła się już zachwycić. Cud zabłudowski. Objawienie Matki Boskiej. U nas, na Podlasiu, w latach sześćdziesiątych. Wertowałam książkę i natrafiałam na znane mi nazwy miejscowości. Oczywiście kupiłam. I od razu zaczęłam czytać. Teraz „Cudowną” czyta moja mama, która o cudzie zabłudowskim również nie wiedziała. Okazało się, że tylko mój tato kojarzył te wydarzenia. Tłumaczymy sobie, że pewnie dlatego, iż wychowywał się na osiedlu Przemysłowa (dziś ponoć Skorupy..), a stamtąd bliżej do Zabłudowa.

Zaciekawiła mnie postać samego autora – jak dotarł do tej tematyki? Co skłoniło go do napisania książki poświęconej tym bądź co bądź zapomnianym już wydarzeniom. Z pomocą nadszedł oczywiście Internet i wiele wyjaśniający wywiad z Piotrem Nesterowiczem: Zwykłe życie Jadwigi. Mieszkańcy wioski zabili jej cud

Pozytywnie zaskoczona „Cudowną” sięgnęłam po wcześniejszą książkę Nesterowicza. „Ostatni obrońcy wiary” to pozycja właściwie dwuczłonowa – poświęcona starowiercom i podlaszukom. Autor bardzo przystępnie opisuje historię starowierców i okoliczności ich przybycia na Suwalszczyznę. Chyba każdy podróżujący po Suwałkach czy Suwalskim Parku Krajobrazowym zetknął się z pojęciem „molenna”. Tę najbardziej znaną znajdziecie w Wodziłkach, ale i w samych Suwałkach znajduje się jedna z tych świątyń, które zachowały się do dziś. Reportaż Nesterowicza poświęcony starowiercom czytało mi się tym lepiej, że w pamięci miałam wciąż mam jeszcze świeże wspomnienia z sierpniowego pobytu na Suwalszczyźnie. Część druga poświęcona jest natomiast pograniczu polsko-białoruskiemu. Orla, Bielsk Podlaski. I spory, czy tamtejsza gwara wywodzi się z języka białoruskiego czy może jednak ukraińskiego. Być może Ci z Was, którzy wywodzą się z tych rejonów, spojrzą na opisane przez Nesterowicza historie w sposób krytyczny. Bo może nie zgodzicie się z wypowiedziami, które autor przytacza. Ja jednak nie mam mojego osobistego nastawienia do tych terenów, nie wiążą mnie z nimi żadne rodzinne historie czy doświadczenia. Czytałam zatem zdanie po zdaniu i starałam się ten rejon Podlasia po prostu zrozumieć. Co innego pojechać tam na wycieczkę krajoznawczą, a co innego zapoznać się z tamtejszą historią. Naprawdę szczerze polecam, ponieważ książka Nesterowicza wolna jest od tych frazesów, którymi naszpikowana jest większość pozycji literackich poświęconych odkrywaniu Podlasia. Dla Nesterowicza to nie owiany legendami koniec świata, w którym zza każdego winkla wyskakuje szeptucha, gdzie ku zaskoczeniu odkrywców żyją ludzie, mają swoje domy i samochody. Nie znajdziecie tu tych literackich zbliżeń z podlaską terra incognita, za pomocą których wydawcy starają się sprzedać książki w wysokich nakładach. W „Ostatnich obrońcach wiary” Nesterowicz rozkłada na czynniki pierwsze słowo „wielokulturowość”, nie czyniąc tego jednak z pozycji protekcjonalnego obserwatora. Autor autentycznie słucha swoich rozmówców i stara się przedstawić możliwie pełny obraz rzeczywistości. Tu nie ma jednej racji. I to jest w tej książce najprzyjemniejsze.

big_222

Zdjęcie okładki pochodzi ze strony wydawnictwa Petrus.

W kolejce do opisania na blogu czekają:

„Cudowna” Piotra Nesterowicza,

„Jutro spadną gromy” Bartosza Jastrzębskiego, Jędrzeja Morawieckiego i Macieja Skawińskiego.

W kolejce do przeczytania czekają:

„Wędrówki Wiktora Wołkowa”,

„Miasta województwa podlaskiego”,

„Patrząc na Wschód. Przestrzeń, człowiek, mistycyzm”.

Jedna myśl na temat “„Ostatni obrońcy wiary” – Piotr Nesterowicz

  1. Jestem duchowo związana z prawosławnym Podlasiem. Temat gwary poruszyłam na swoim blogu we wpisie o Socach. Co się wokół mych słów rozpętało…przecież znam ten rejon, wiem wiele ale … co za niespodzianka – nie miałam pojęcia, że gwara wzbudza takie emocje…Pozdrawiam i życzę miłej lektury

    Polubione przez 1 osoba

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s