Współczesny Białystok pełen jest afer małego i dużego kalibru. Burzy się stare, często bezmyślnie buduje nowe, a wszystko zgodnie z logiką pana dyrektora z kultowego filmu „Poszukiwany, poszukiwana”. Mnie samej bliższe są jednak poglądy Marysi zagranej brawurowo przez Wojciecha Pokorę. Polecam fragment: 1:07:00-1:09:00 – Brawo Marysiu! :D
Problem szeroko zakrojonej urbanizacji i burzenia rzekomych przeżytków, które moim zdaniem faktycznie przeżyją (przeżyłyby) niejedno nowe osiedle, nie jest zatem nowy. W Białymstoku jest on obecny nieprzerwanie od kilku lat i działania naszych lokalnych władz wskazują, niestety, na to, że będzie się z biegiem czasu nasilał. Odnoszę wrażenie, że w Białymstoku wytworzyły się trzy frakcje:
- Obrońcy starej zabudowy, w tym zabudowy drewnianej, która jest nieodłącznym elementem charakterystycznym MIASTA Białystok (czy się to komuś podoba, czy nie – takie się ma zabytki, jaką się miało historię).
- Zwolennicy idei „Idzie nowe” – burzymy drewniane chałupy, bo miasto to beton i cegła. Siara na całą Polskę, że w mieście wojewódzkim są (jeszcze) dzielnice z drewnianymi chatami. To przeżytki, na ich miejscu należy pobudować bloki, żeby było bardziej miejsko, a mniej wiejsko. Marzenia tej frakcji są od lat wcielane w życie.
- Grupa zobojętniałych – nie angażują się w dyskusję na ten temat.
Należę do frakcji pierwszej! Cieszę się, że nie jestem sama – chociażby na facebooku wiele jest oddolnych inicjatyw dążących do zachowania historycznego charakteru Białegostoku, obrony drewnianej zabudowy i powstrzymania agresywnej polityki urbanizacyjnej. Członkowie pierwszej frakcji przeżywają kolejne pożary drewnianych domów, które dziwnie często wybuchają tam, gdzie deweloper chciałby wcisnąć nowe apartamenty z widokiem… Równocześnie atakowani jesteśmy (słownie) przez zwolenników frakcji drugiej. W ich oczach uchodzimy pewnie za jakichś wsioków, którzy z miasta chcą zrobić wieś. Frakcja druga wstydzi się drewnianych chałup, określanych chętnie mianem ruder. Ja wstydzę się natomiast potwornego zaniedbania drewnianych domów, źle prowadzonej polityki, braku ochrony i pomysłu na Bojary czy Chanajki. Zawsze podkreślam, że to nie rodzaj zabudowy stanowi o miejskości miejsca – spójrzcie na wiele miast skandynawskich – w bogatych krajach w wielu miastach stoją drewniane domy! Należy oczywiście wziąć poprawkę finansową – ich na to stać. Jednak nie wydaje mi się, żeby mieli rozterki mentalne na tle drewna i betonu. Frakcja pierwsza musi się chyba jednak pogodzić z tym, że przegrywa (ku uciesze frakcji drugiej), ponieważ burzą już nie tylko stare drewniane domy, lecz i te murowane (przykład: dom przy ulicy Plażowej, po przeciwnej stronie plaży).
Podczas letniej wizyty w Muzeum Techniki w Warszawie natknęłam się na bardzo ciekawy cytat. Dotyczył wprawdzie niszczenia powojennej już stolicy, jednak stwierdziłyśmy zgodnie z Kasią, że początek definicji „miastobójstwa” idealnie wpisuje się również w nasze białostockie podwórko… „Planowe i celowe niszczenie budowy miasta wraz z jego historycznymi pamiątkami i nośnikami tożsamości […]”.
Białystok staje się w moich oczach miastem bezpłciowych bloków, w zadziwiająco szybkim tempie unifikuje się. Kolejne bloki/apartamentowce coraz trudniej odróżnić od siebie nawzajem. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że Białystok nabiera cech plastikowego i bezpłciowego miasta. Idzie nowe…
Jest jednak pewna przestrzeń w naszym mieście, która dość długo stoi niezagospodarowana. Jej dni są oczywiście policzone, a i historia tej przestrzeni mogłaby kandydować do nagrody za przekręt stulecia. Ulica Jurowiecka. Z jednej strony galeria handlowa (na razie przeczytałam dosłownie jeden komentarz opiewający jej walory estetyczne; całe moje środowisko nie może się natomiast nadziwić, jak w środku miasta można było wybudować coś tak… nudnego, co nawet z zewnątrz przypomina dużą łazienkę). Za galerią natomiast pole, pole, łyse pole! Zburzona hala Jagiellonii, zburzony stadion. Dlaczego? Że niby kolejna galeria? Takie były przebąkiwania, ale ostatecznie powstaną tam apartamenty! W Internecie krążą już nawet wizualizacje… Na razie przestrzeń ta mogłaby jednak z powodzeniem robić za nasze lokalne błonia. A gdyby zasadzić tam więcej drzew, moglibyśmy mieć nawet kolejny park Centralny (jeden już jest – przy Centralu).
Wnioski: Coraz bardziej zmasowane i niekontrolowane zabudowywanie Białegostoku blokami jest dowodem na brak spójnej i przemyślanej wizji rozwoju miasta. To rozwiązanie NAJPROSTSZE! Białystok od lat ma drugą po Warszawie gęstość zaludnienia wśród polskich miast. Nierozsądne jest niszczenie wolnych przestrzeni w centrum poprzez zabudowę wielorodzinną. Należy postawić pytanie, w jaki sposób wpływa to na rozwój miasta i jego atrakcyjność. I szczerze na to pytanie odpowiedzieć.