O istnieniu tych malowideł wiedziałam już od dawna (no dobrze, poza kotem, bo z perspektywy ulicy trudno go zobaczyć), ale nie mogłam się zmobilizować, żeby wreszcie zrobić im zdjęcia. Dziś przejeżdżaliśmy przez ulicę Kijowską i postanowiłam skorzystać z okazji. Nagle dopadła mnie myśl, że przecież przy mojej kolejnej wizycie w Białymstoku jednej z tych kamienic może już nie być. Budynek przy Kijowskiej 1 jest przecież zabytkiem, ponoć ma w nim powstać nawet muzeum, za do bardzo mocno trzymam kciuki. Ale co do wypatroszonego budynku (można tak jeszcze o nim mówić?) nie mam już takiej pewności. Dlatego pod wpływem chwili spytałam, czy możemy tu na chwilę stanąć. Graffiti z okazji przedstawienia „Upiór w operze” można spotkać na rożnych budynkach, barakach, a nawet na rozdzielni prądu (odsyłam do postu Wokół (nielubianej) opery) w bezpośrednim sąsiedztwie instytucji przy ulicy Odeskiej 1. Lubię takie miejskie drobiazgi, bo sprawiają, że nawet na dawne opuszczone kamienice z Chanajek milej się patrzy, choć niezmiernie mi ich szkoda. Na Kijowskiej budują się już nowe bloki (to chyba jedna z niewielu rzeczy, która w Białymstoku wychodzi, jednak ku ogólnemu niezadowoleniu mieszkańców), które całkowicie zmienią charakter tej od zawsze biednej i przez lata zaniedbywanej części Białegostoku. Dlatego spieszcie z aparatami, jeśli chcecie uchwycić coś jeszcze z tych dawnych Chanajek. Ja już tam byłam, nawet kilka razy, o czym przy okazji chętnie przypomnę: Chanajki