Zerknęłam na statystyki mojego bloga i oniemiałam. Tak mało odwiedzin nie miałam już dawno. Zupełnie jakby Czytelnicy przestraszyli się mojego przeziębienia i postanowili dać mi odpocząć. I jeszcze na dokładkę ta ładna, słoneczna pogoda. Już dawno zauważyłam związek między aurą a stanem licznika. Im zimniej, im większy deszcz, tym więcej pasjonatów miasta w sieci. No cóż, trzeba zakasać rękawy i opublikować wreszcie materiał z ubiegłego roku, który już półtora miesiąca cierpliwie czeka w folderze „blog” na pulpicie. Zdjęcia, które tu zobaczycie, stanowią kontynuację mojego niecukierkowego spaceru, o którym pisałam poprzednio. Właściwie nie zamierzałam wtedy nawet robić zdjęć na osiedlu, ale tradycyjnie dopadły mnie sentymenty, a aparat w torbie długo nie odpoczął. Część z Was pewnie mruknie pod nosem coś w stylu „o nie, znowu będzie pisać o Białostoczku, przecież to już było …”. Zgadza się. Było. Nawet kilka razy, na przykład tutaj. Zatem Ci z Was, którzy mojego osiedla nie lubią i nie chcą już o nim czytać, spokojnie mogą pominąć ten post :) Wracając z Włókienniczej natrafiłam na piękne słońce. Było już dość późno, co widać po kolorze promieni słonecznych i jego wysokości nas horyzontem. Na niebie zauważyłam jakoś wyjątkowo dużo smug po sunących gdzieś za granicę samolotach. Skoro lotniska nie będzie, pozostaje nam patrzeć na smugi „obcych” maszyn nad naszym miejskim niebem. Ktoś z Was faktycznie chciał lotniska w Sanikach lub w Topolanach? Ja otwarcie przyznaję, że na potrzeby naszego miasta i kilku lotów tygodniowo, spokojnie wystarczyłyby niewielkie Krywlany. I tak hałas byłby o niebo mniejszy niż w wielu dzielnicach Warszawy. Jak zwykle ktoś coś jednak przekombinował, zamiast małego lotniska chciał prawdziwego portu lotniczego, wydał dużo, a nawet bardzo dużo pieniędzy na nic, a skończyło się również jak zwykle, czyli zgodnie z hasłem „Nie będzie niczego!”. Pamiętam słowa mojego wiecznie podróżującego kolegi: „Ten region jak żaden inny w Polsce potrzebuje teraz lotniska, koniecznie!”. Tak. Samoloty pooglądamy sobie od dołu i przez lornetkę. Ale przynajmniej ładnie wyglądają te smugi na niebie. Pewien czas temu natknęłam się na BialystokOnline na tekst o Białostoczku, chyba w ramach jakiegoś cyklu o białostockich osiedlach. Wybaczcie, ale dawno nie czytałam takich bzdur o korkach i o niczym prawdziwym właściwie, że pozwolę sobie tego tekstu tu jednak nie polecać. Korki. Phi. Zawsze się uśmiecham pod nosem, kiedy czytam w lokalnym internecie newsa o wielkich korkach w Białymstoku. Jakby korki były synonimem wielkomiejskości. I jakby faktycznie w Białymstoku były … A korki na Białostoczku tworzą się może wtedy, gdy zamknie się szlaban na Sitarskiej albo przy okazji remontu jakiejś ulicy, co chyba niczym nadzwyczajnym nie jest. Zatem przemierzałam sobie podwórka między wieżowcami za moją podstawówką. I przypomniałam sobie, że w bloku przy ulicy Białostoczek 19A mieszkały chyba za moich czasów największe osobistości tej szkoły. Na metalowych trzepakach i huśtawkach bawiło się całe pokolenie dzieci, sama kiedyś rozcięłam sobie usta huśtawką właśnie, bo jakoś tak niechcący za blisko stałam, ale nie wspominam tego z niesmakiem. Raczej z dumą, jaki to człowiek kiedyś był odważny :) Ile to miał blizn i od jakich upadków (do dziś doskonale pamiętam, która blizna na kolanie jest z Mężenina, z Kołobrzegu, z Rabki), jak to śmiało chodził przy maszynach kolejowych (bo przecież tory kolejowe były integralną częścią dzieciństwa na Białostoczku) i robił jeszcze inne rzeczy, o których tu nie napiszę, bo strach się przyznać :) Z dzieciństwa nie pamiętam natomiast herbów Jagi na ścianach budynków, a teraz są, nawet jest ich kilka obok siebie. Do dziś jednak zachowała się budka telefoniczna w starym stylu. Stoi przed pocztą. A kiedyś stały jeszcze dwie takie, przy dębie na chodniku, przy ulicy Radzymińskiej oczywiście. Zawsze kusiły w drodze powrotnej ze szkoły … Najważniejsze, że na osiedlu pozostała przestrzeń. Szerokie chodniki przy Radzymińskiej. Dużo zieleni między blokami, rozsądne rozplanowanie bloków i domków. Tak się już dziś nie buduje. Po mojej stronie wciąż jest tylko jeden sklep spożywczy, po drugiej stronie Stokrotka, Biedronka, Tesco, Sokół. A po mojej ten jeden „nasz” sklep, który do dziś pozostaje ulubionym sklepem mojej babci. Nie ma już warzywniaka przy Kozłowej. Nie ma już nawet Żabki. Ale wciąż jest biblioteka i kiosk Ruchu, taki prawdziwy, zielony :) I wciąż jest stąd bardzo blisko do centrum miasta. Kwadrans piechotką i jestem na Lipowej, a nawet na Rynku Kościuszki. To takie wygodne. Rach ciach i jestem, rach ciach i wracam. Do dziś bardzo lubię jeździć po Białostoczku rowerem. Po tych szerokich chodnikach (boję się jeździć po ulicy) i po piaszczystych ulicach pod torami. W ogóle lubię to moje osiedle i gdybym miała mieszkać w Białymstoku, to najchętniej właśnie tutaj. Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej.
Bo to nasze osiedle jest najlepsze na świecie!!! żyję tu tyle lat i za nic bym go nie zamieniła!! Ma całą masę rewelacyjnych plusów min. te, o których wspominałaś a i można dodać jeszcze sporo ale ma też dosłownie kilka minusów – zwłaszcza, niestety,dosyć marne połączenia BKM z resztą miasta ale,że wszędzie blisko z „buta” to da się szybko dojść, chociaż kiedy przyciśnie potrzeba to brak połączeń sprawia kłopot. Drugi to te sklepy przy tej części od sitarskiej, marność niestety, chociaż jak Panie witają z uśmiechem w progu tego jednego sklepu i pytają co słychać to niezwykle miłe uczucie:D – bo taki jest właśnie Białostoczek. A, no i budka cały czas jest jeszcze jedna, zabrali mi z pod bloku tą przy dębie ale została jeszcze jedna przy bibliotece. Pozdrawia również zakochana w tym osiedlu mieszkanka;)
PolubieniePolubienie
Pozdrawiam serdecznie autorke bloga. Cudownie sie wraca pamiecia do osiedla na ktorym sie wychowalam. Mieszkalam w wiezowcu przy ul. Bialostoczek 11. Od 20 lat mieszkam poza Polska. Pamietam ze w miejscu w ktorym stoi kosciol wzdluz ul. Bialostoczek staly kiedys stare drewniane domki i pasly sie krowy prawie ze na przeciw mojego okna po drugiej stronie jeszcze wtedy brukowej ulicy bialostoczek.
PolubieniePolubienie