Między Bożym Narodzeniem a Sylwestrem wybrałam się na spacer po zdecydowanie mało spacerowej części miasta. Już od dawna nosiłam się z zamiarem pokazania terenów w rejonie ulic Waryńskiego, Włókienniczej i Jurowieckiej, ale tradycyjnie brakowało mi czasu. W Białymstoku bywałam ostatnio dość rzadko, ale mam nadzieję, że obecna poprawa w tej materii nie jest tylko tymczasowa i uda mi się znów być bardziej na bieżąco, a nie tylko na odległość z pulsem miasta. Wszystko zaczęło się od marszu do sklepu zielarskiego na Alei. Obraziłam się nieco na chemię, odkrywam nowe i tanie produkty naturalne – życie wymusiło, taka sytuacja ;) A sklep polecam, podobnie jak ten nieco ukryty przy ulicy Wysockiego :) Po poczynionych sprawunkach skierowałam się w stronę północnego odcinka ulicy Waryńskiego. Lubię ten klimat, bo jest autentyczny. Lubię przejść się po kocich łbach, które wiele pamiętają. Na ścianie narożnej kamienicy natknęłam się na duży wydruk, który całkiem niechcący dobrze komponuje się z wysprejowanym obok sercem:
Galeria Sleńdzińskich nie zmieniła się ani trochę. O niej już na tym blogu wspominałam: A tu kiedyś była synagoga … oraz Galeria Sleńdzińskich czyli synagoga Cytronów kiedyś. I o tym, że darzę ją szczególnym sentymentem za niezapomniane zajęcia plastyczne w szkole podstawowej. Budynek z nią sąsiadujący od lat straszy nas byle jakim, brudnym już tynkiem. Taki niby odnowiony, ale jednak stary i zaniedbany. Tuż nieopodal dawna SP 12. Oraz nowy blok. A jakże! W Białymstoku zawsze znajdzie się miejsce pod nowy blok, a jeszcze lepiej apartamentowiec! Życzę tej ulicy wszystkiego najlepszego. Nawet oddałam głos na projekt jej renowacji w budżecie obywatelskim, mimo że w zasadzie jestem przeciwko finansowaniu inwestycji drogowych z tej puli pieniędzy. Ale tak chciałabym, żeby udało się kiedyś stworzyć taką jednostronną zabytkową ulicę wśród bloków. Jestem nawet w stanie to sobie wyobrazić, choć pewnie inaczej, niż wyobrażaliby to sobie nasi miejscy włodarze …
Dawno nie było mnie też przy fabryce na ulicy Częstochowskiej. Ostatni raz chyba w 2010 roku, kiedy zbierałam materiał do wpisu Co się stanie z Manchesterem Północy? To bardzo ciekawy budynek, ze świetnymi oknami i prawdziwie industrialnym klimatem. Ale oczywiście zaniedbany i z nieznaną przyszłością. W jednej części mieści się hurtownia z artykułami AGD – byłam w niej raz, ale wybór i ceny faktycznie zachęcały do zakupów. Wtedy jednak nie gotowałam jeszcze tak chętnie jak teraz, więc obawiam się, że przy kolejnej wizycie powinnam zaopatrzyć się w większą ilość gotówki ;) Otóż tak, w ramach małej dygresji mogę się Wam pochwalić, że ze szczególną lubością gotuję zupy i zaczynam podejrzewać, że talent odziedziczyłam po mojej Babci :) Janusz wręczył mi nawet w prezencie książkę kucharską o zupach właśnie, ale na razie zdaję się jeszcze na moją wyobraźnię i gotuję na czuja i na oko ;) Dobrze, wracam na ziemię. Pamiętacie jeszcze czasy squatu w fabryce na Częstochowskiej? Do dziś przypomina o tym napis nad wejściem. Ale sam budynek nadałby się pewnie na plan filmowy amerykańskiego filmu sensacyjnego … Ciekawi mnie, kto jest właścicielem tego gruntu i jakie są szanse na przywrócenie tej industrialnej architekturze dawnego blasku.
Kolejnym punktem na trasie mojego spaceru były „bulwary” nad Białką od strony ulicy Włókienniczej. Zajrzałam jeszcze na basen. Przez kilka lat chodziłam tam w czwartki na 21:15. Bardzo go lubiłam za tę robiącą wrażenie głębokość 3,5 m. Uwierzcie mi, głębokość 1,8 m nie robi na mnie ŻADNEGO wrażenia ;) Nad rzeką (o rany, jak to pokracznie brzmi w odniesieniu do naszej poczciwej Białki!) odkryłam ścieżkę rowerową i brak chodnika, spotkałam dużo ludzi spacerujących z psami i zobaczyłam panoramę ulicy Jurowieckiej, która wywołała we mnie cykl myśli w stylu „Białystok miast innych”. Zaraz wyjaśnię.
Szczególnie spodobała mi się zabytkowa kamienica przy Jurowieckiej prześwitująca przez trawy i drzewa. To taki relikt przeszłości na tej skądinąd brzydkiej dziś ulicy. Pierzeja bloków i kamienic widziana zza wody uruchomiła w mojej wyobraźni liczne skojarzenia z kamienicami nad kanałem w Berlinie, nad rzeką w Monachium, nad Wiedenką w Wiedniu … Tak, mój mózg ma naprawdę duże możliwości ;) Zatem wyobraziłam sobie taką przeciętną ulicę z przeciętnymi, ale jednak zadbanymi kamienicami lub niewielkimi blokami, w których na dole mieszczą się lokale usługowe, kawiarnie i piwiarnie dla lokalnych mieszkańców, warzywniak, sklep spożywczy. Normalne miasto, normalna ulica, normalne domy. Obok kanał lub nawet ciek wodny. Pod domem przystanek autobusowy. Dość długo przyglądałam się tym „jurowieckim” kamienicom i doszłam do wniosku, że niewiele mamy takiej spójnej zabudowy miejskiej. Jeśli bloki, to każdy oddzielnie. Jeśli kamienice, to każda oddzielnie ocalała w niepasującym już dziś do niej otoczeniu. A tam na Jurowieckiej taki fragment miasta, który potrafi pobudzić wyobraźnię. Przynajmniej moją :) Jako dziecko bardzo nie lubiłam tej ulicy, między innymi przez palące latem słońce. Ale dziś zaczynam patrzeć na nią nieco inaczej. Wspaniale by było, gdyby tereny nad Białką pozostały niezabudowane. Można byłoby przeznaczyć je na tereny rekreacyjne … Hm, ale zaraz – wolny teren w Białymstoku? Bez bloków? To się przecież nie godzi!!!
Przy Włókienniczej zachował się do dziś wciąż jeszcze niespalony drewniany dom wielorodzinny. Jest wprawdzie niezamieszkały, ma zabite dechami okna, ale jednak jeszcze nikt go nie zburzył … Powiecie „kwestia czasu”? I pewnie się z Wami zgodzę. Zamiast umiejętnie chronić i komponować drewnianą zabudowę miejską, w Białymstoku wybiera się rozwiązanie tańsze. Usuwa się niewygodne budynki, bo „idzie nowe”. Zawsze zastanawiam się, jak to jest, że Finlandia, taki bogaty kraj, nie ma żadnego problemu z pozostawieniem drewnianej zabudowy miejskiej nawet przy głównych ulicach, a taki Białystok ma. Ha! W takich chwilach naprawdę jestem w stanie zgodzić się ze stwierdzeniem „Białystok to stan umysłu”. Tylko nieszczęśliwie to właśnie ci niektórzy od stanu umysłu mają jakoś dziwnie dużo do powiedzenia i zbyt często lądują w mediach i we władzach. A, przypomniało mi się jeszcze, jak bardzo bałam się tego domu jako dziecko. Drzwi na klatkę schodową były w nim niemal zawsze uchylone, a ja obawiałam się, że wyjdzie z nich jakiś potwór!
Tuż obok mieści się budynek TVP Białystok. Z dzisiejszych reklam po Obiektywie dowiedziałam się, że nasza telewizja regionalna jest najchętniej oglądaną telewizją regionalną TVP w Polsce:) Takie rewelacje! Wyobraźcie sobie, że moja rodzina z Łodzi bardzo chętnie oglądała u nas Obiektyw. Jak wyglądają zatem wiadomości o 18:30 w innych regionach Polski, skoro, cytując „ten wasz Obiektyw jest taki ciekawy”?
Przespacerowałam się też nad Białkę pod budynek fabryki. I znowu poniosła mnie moja wyobraźnia, bo jakby to było, gdyby takich budynków było kilka obok siebie, każdy odnowiony, tuż nad rzeką … :) W istocie fabryka jest jedna, pan po drugiej stronie patrzył na mnie z dość dużym zdziwieniem (pewnie pomyślał sobie coś w stylu „chyba jakaś nienormalna, co ona taki syf fotografuje”) ;) A ja jednak fotografowałam! Również od frontu. Zwróćcie uwagę na nowy dach! To dobry objaw!
A skoro już przeszłam na ulicę Jurowiecką, cyknęłam jeszcze zdjęcia dwóch domów po przeciwnej stronie. Jeden z nich to doskonały przykład architektury w duchu białostockiej szkoły muratorskiej (między innymi czerwona i żółta cegła w połączeniu), drugi to ponoć własność rodziny pani Łucji Prus. Nie jestem pewna na 100%, ale obiło mi się o uszy, że ona sama tam kiedyś, kiedyś mieszkała. Zaraz za wiaduktem kolejowym natrafimy na kolejny zabytkowy dom utrzymany w tym samym stylu. Zajrzyjcie do zgadywanek.
A instalacja na sklepie myśliwskim od lat bez zmian :)
Do domu wróciłam przez Białostoczek. Ale o tym będzie przy innej okazji … Ktoś z Was nabrał może ochoty na taki nieszablonowy spacer?
Ja na spacer dokładnie tym samym śladem wybieram się od lat. Pragnę uchwycić zamierające piękno starych uliczek i budynków. Wybieram się jak sójka za morze przez to straciłem okazję do sfotografowania pięknego narożnego domku Wesoła-stara Mazowiecka. Dziś kadr od tyłu „upiększałaby” monumentalna – a jakże w Białymstoku insza być nie może – budowla Wielkiego Developera Rogovskiego ….
Pozdrawiam gorąco – Białostoczanin
PolubieniePolubienie
W tym rewirze piękny jest taki przesmyk-fragment ulicy Częstochowskiej która załamuje się pod kątem prostym i dalej biegnie do Włókienniczej. Dwa domy na tym załamaniu, klimatyczne podwórka i w ciepłe pory roku dużo zieleni no ale to oczywiście takie samotne rodzynki pośród bloków. Zupy dobre na każdą okazję!!
PolubieniePolubienie
Uwielbiam tę przemysłową część Białegostoku, może dlatego tak bardzo lubię też Łódź? :)
Świetny jest też budynek na Jurowieckiej (chyba), w którym był kiedyś klub/pub Fabryka.
PolubieniePolubienie