W moich zbiorach zdjęć natknęłam się na kilka fotografii Domku Napoleona, co też z kolei natchnęło mnie do refleksji na temat przyszłości tego bardzo ciekawego przecież budynku. Zwyczajowo przyjęło się nazywać tę dawną rogatkę celną Domkiem Napoleona, chociaż sam Napoleon Bonaparte nigdy w tym budynku nie był. Jedynie według legendy miał on zatrzymać się w tym „domku” podczas drogi na Moskwę w 1812 roku. Wystarczy jednak spojrzeć na daty, aby szybko stwierdzić, że nie miałby on nawet takiej możliwości, ponieważ budynek komory celnej powstał dopiero w połowie XIX wieku, a Napoleon w Białymstoku nigdy przecież nie był. Ale jak to często bywa, legendy mają dużą siłę przebicia. Mamy więc w mieście Domek Napoleona, ładną klasycystyczną rotundę, na którą tak naprawdę od lat nikt nie ma pomysłu. No dobrze, ponoć teraz ktoś ten pomysł jednak ma – ma tam powstać restauracja w stylu francuskim. Ale trudno wyobrazić mi sobie jej sukces, ponieważ miejsce niekoniecznie sprzyja takim inwestycjom. Przez lata w Domku działał night club – najwidoczniej jakoś funkcjonował, ale dla takiego biznesu pozostawanie na uboczu jest może nawet lepsze? Ale zadajmy sobie pytanie – kto pojechałby specjalnie do Domku Napoleona na francuski posiłek? Ja pewnie nie. Z bardzo prostego powodu – jest za daleko. A poza tym kuchnia francuska nie jest tym, co przyciągnęło by mnie na obrzeża miasta. Cała nadzieja w koneserach. I w mieszkańcach pobudowanych niedawno w bezpośrednim sąsiedztwie Domku bloków. Swoją drogą, zawsze intrygowało mnie to zjawisko – przy drodze wylotowej na Warszawę powstają nowe bloki. Mieszkania szybko znajdują swoich nabywców. Ja nigdy w życiu nie wydałabym ciężkich pieniędzy na mieszkanie tuż przy takiej trasie. Nie rozumiem również fenomenu budowy nowych domów jednorodzinnych przy szosach. A jak nasz kraj długi i szeroki, wszędzie to zjawisko zaobserwujemy. No dobrze, wróćmy jednak do Domku Napoleona. Trzymam kciuki za nowych najemców. Jeżeli w przyszłości okaże się, że moje wrodzone czarnowidztwo było na wyrost, będę się tylko cieszyć. Szkoda przecież, aby taki piękny budynek niszczał i straszył.
A ja bywałam w DOMKU NAPOLEONA na przełomie lat 70/80,kiedy mieściła się tam restauracja (lub coś w tym stylu) z kominkiem na środku sali, pianinem na galeryjce i ławami do siedzenia na podwyższeniach.Atmosfera bardzo przyjemna,jedzenie prawie staropolskie,piwo w dzbanach.Na tamte czasy coś wspaniałego i odległość od centrum miasta nie była przeszkodą.Lokal tętnił życiem,a przebywanie w nim należało do dobrego tonu.Dzisiaj zwykły pub w tym miejscu nie przyciągnie ludzi.Właściciele musieliby zaproponować naprawdę coś oryginalnego,a to bardzo trudne (!)
PolubieniePolubienie