O wystawie Tomasza Tomaszewskiego z National Geographic w Muzeum Podlaskim było głośno już długo przed jej wernisażem. Zdjęcia miały być „inne”. Inne niż znane nam dotychczasowe ujęcia Podlasia. Bez żubra, puszczy i bociana. Miało nie być „cepeliowsko”. Mieli być ludzie. Szczerze muszę przyznać, że to rzeczywiście niesztampowe ujęcie tematu. O ile uwielbiam Podlasie z całą jego dziczą, o tyle przejadły mi się już sielskie obrazki łąk i drzew z królem puszczy w tle. Zaczęłam odnosić wrażenie, że się „przejadły”. Pewnie – należy się tym chwalić, to bogactwo na skalę światową, ale nie zapominajmy, że na Podlasiu obok zwierząt żyją też ludzie ;) Dlatego bez żadnego „ale” powędrowałam na wystawę do białostockiego ratusza krótko po jej otwarciu. I się nie zawiodłam! Zdjęcia są bardzo dobre, uchwycone sytuacje wręcz emanują radością, jest wesoło i pięknie :) Ale nie nastawiajcie się na ujęcia z Białegostoku – nie znajdziecie ani jednego zdjęcia ze stolicy Podlasia. Nie ma Rynku, nie ma Pałacu Branickich, nie ma fontanny na Plantach! Szok :) Pan Tomaszewski określił Podlasie jako krainę życzliwości – czy ktoś z Was jest zdziwiony? :) Ja nie. Mogę jedynie napisać, że człowiek „z zewnątrz” nazwał głośno to, o czym sami doskonale wiemy :) Bez fałszywej skromności, a co!
Polecam Wam też fotorelację z wernisażu WERNISAŻ WYSTAWY oraz wywiad z Tomaszem Tomaszewskim Tomasz Tomaszewski – WYWIAD
A na dokładkę widok na Rynek Kościuszki: