Woda w Białymstoku

Woda to jeden z tych aspektów, które pozytywnie wpływają na odbiór miasta. Zawsze zazdrościłam miejscowościom położonym nad rzekami, jeziorami, a przede wszystkim nad morzem, które potrafiły ten potencjał docenić. Nie każde miasto bowiem umie z posiadanej wody korzystać. Paradoksalnie wcale nie te największe rzeki, a średnie i małe, są bardziej atrakcyjne dla tkanki miejskiej i lepiej z nią współgrają. Wielka rzeka często dzieli, a węższa i bardziej kręta urozmaica i zmusza do częstego przekraczania.

Planując wakacje czy krótsze wyjazdy, automatycznie kieruję się w stronę wody. Uwielbiam podróżować po krajach bałtyckich i podejrzewam, że równie chętnie podróżowałabym po krajach nordyckich. Jeden dzień spędzony w Helsinkach wspominam tak intensywnie, jakbym przebywała tam co najmniej tydzień. W Polsce zazdroszczę takim miastom jak Olsztyn, Bydgoszcz, Szczecin czy Wrocław. Albo i bliżej – Suwałkom! Wszystkie te miejscowości zwróciły się ku wodzie i umiejętnie ją oswoiły. Bulwary, mosty, kładki, śluzy, parki położone wzdłuż rzek. To wszystko zachęca do relaksu i spędzania czasu na świeżym powietrzu. W takim mieście chce się spacerować i po prostu w nim być.

A teraz spójrzmy na Białystok. Miasto położone nad niewielką rzeką Białą. Poza nią może poszczycić się jeszcze kilkoma wątłymi ciekami wodnymi, stawami i zalewem. I zamiast wycisnąć z tych i tak skromnych miejskich zasobów  wodnych ile tylko się da, traktuje ją raczej po macoszemu. Niestety! Postanowiłam jednak trochę na przekór rzeczywistości zebrać w jednym miejscu białostocką w o d ę. I gdyby tak zamknąć oczy i pomyśleć, jak mogłoby być…

Rzeka Biała czyli po prostu Białka

Nazwa „rzeka Biała” funkcjonuje chyba tylko w zapowiedziach przystanków komunikacji miejskiej i oficjalnych folderach reklamowych. Nikt ze znanych mi białostoczan nie mówi Biała. To przecież nasza poczciwa Białka! Wije się przez całe miasto, zahacza o liczne osiedla, czasem wygląda nawet dostojnie, a momentami przypomina strumyk na łące. Ostatecznie w okolicach Fast uchodzi do Supraśli. Przecinają ją mosty, w tym kilka nawet niebrzydkich, s u b t e l n a kładka pieszo-rowerowa, po której z powodzeniem przejechałby chyba i wóz opancerzony, a także rury ciepłownicze. O projektach bulwarów na centralnym odcinku rzeki słyszymy mniej więcej tak długo jak o budowie hali sportowo-widowiskowej. Chyba już tylko najwięksi optymiści wierzą w ten projekt. A szkoda, bo potencjał jest ogromny. Przed oczami wciąż mam wizualizację bulwarów na wysokości VI LO. Przypominały zagospodarowanie terenu nad Łyną w Olsztynie. Ale to był tylko ładny kolorowy projekt, a rzeczywistość nadal nie uległa zmianie. Białka całkiem nieźle wypada za to na zdjęciach.

Rzeka Dolistówka

Prawobrzeżny dopływ Białki. Wąska, obecnie niezbyt atrakcyjna rzeka. Często po prostu brudna – pod wieloma mostami można niestety zobaczyć porzucone śmieci (duże gabaryty). Moi Dziadkowie pamiętali czasy, kiedy to w Dolistówce można było się kąpać. Dziś trudno w to uwierzyć.

Rzeka Bażantarka

Dopływ Białki. Przypomina strumyk. Można ją zaobserwować na przykład przy ulicy Marczukowskiej. Przecina ogródki działkowe, czasem płynie pod powierzchnią ziemi. Wydaje mi się, że wielu mieszkańców może jej nawet nie zauważać. Pojawia się i znika, czasem staje się szersza i przepływa przez stawy. A jest nawet niebrzydka, więc warto na nią zwrócić uwagę.

Staw przy ulicy Bema

Przez wiele lat dość brudny, ogrodzony brzydkim metalowym płotem. Śmierdział. Aż się dziwiłam, że mimo wszystko zaglądali tam wędkarze. Na szczęście ktoś wreszcie dostrzegł potencjał tego miejsca. Na początku sierpnia trwały tam jeszcze prace rewitalizacyjne, także teren wokół mogłam podejrzeć jedynie przez płot, ale być może w międzyczasie coś się już zmieniło. Czy budowane nieopodal osiedla i wpływy deweloperskie odegrały rolę w przyspieszeniu tej inwestycji? Nie wiem. Ale cieszę się, że staw zyskał nowe oblicze – został pogłębiony, jest czyściej i powstało miejsce na kształt osiedlowego parku, których w Białymstoku zwyczajnie brakuje.

Stawy Marczukowskie

Namacalny dowód na to, że z zaniedbanego bajora można stworzyć piękne miejsce odpoczynku i rekreacji. Stawy przy ulicy Marczukowskiej mogą poszczycić się wyjątkowo długą historią. Ich powstanie datuje się na XVIII wiek. Oczywiście znajdowały się wówczas poza miastem i spełniały funkcje gospodarcze. Wiele źródeł odwołuje się do młynarza o nazwisku Marczuk – stąd też ich nazwa. W XX wieku obszar nad stawami pełnił rolę letniska – tam plażowano i tam się kąpano. Takie opowieści przeplatały się też w opowieściach moich Dziadków, którzy dorastali w przedwojennym Białymstoku. Następnie stawy trafiły w ręce PKP. Prawie od 10 lat cieszą białostoczan na nowo. Nie ma tam już wprawdzie plaży i chyba nikt nie odważy się na kąpiel, ale teren wokół został ładnie zagospodarowany. Krótko po rewitalizacji stawy prezentowały się tak jak w tym wpisie, a dziś jest tam jeszcze ładniej. Nie podoba mi się jednak dokarmianie kaczek i łabędzi chlebem – a takie obrazki widziałam tam w sierpniu. Tyle kampanii społecznych, tyle tablic informacyjnych, a część ludzi nadal pozostaje niereformowalna.

Stawy przy ulicy Mickiewicza

O stawach przy Mickiewicza zrobiło się głośno na początku 2025 roku, kiedy to prywatny inwestor zamarzył o budowie wieżowca na miejscu obecnego banku Santander (kiedyś przez długie lat Kredyt Bank, a jeszcze wcześniej odkryty basen). Dzięki lokalnej społeczności i dużej mobilizacji mieszkańców zakusy dewelopera udało się na razie przyhamować, ale ten nie daje ponoć za wygraną… Chyba nie trzeba nikomu tłumaczyć, że taka budowa z dużym prawdopodobieństwem doprowadziłaby do wysuszenia stawu, który znajduje się w tym miejscu już od kilkuset lat. Co więcej, w 2018 roku teren wokół stawu u zbiegu ulicy Mickiewicza i Podleśnej został atrakcyjnie zmodernizowany ze środków budżetu obywatelskiego. Powstały pomosty, mała infrastruktura i ładne nasadzenia na pobliskim skwerze. Drugi staw, bliżej Galerii Białej, również spełnia funkcje rekreacyjne. Według mnie jest to jeden z lepiej odnowionych terenów zielonych w Białymstoku i nie mogę sobie wyobrazić, że przez nieodpowiedzialne działania prywatnych podmiotów i miasta jego istnienie mogłoby zostać zagrożone.

Staw Serce w Parku Planty

To niewielki staw na Plantach. Niedawno teren wokół niego został odnowiony, woda jest czystsza i nie wydaje nieprzyjemnego zapachu w cieplejsze dni. Mały akwen wodny w parku – niby niewiele, ale w Białymstoku każdy staw się liczy! Dziś można przejść wokół po żwirowych alejkach, a jeszcze kilka lat temu dominowało tam błotko w kolorze czarnym.

Staw na terenie Akcent Zoo

Również na terenie Akcent Zoo znajduje się niewielki staw. Zamieszkuje go ptactwo wodne, ryby, a nawet żółwie, które udało mi się wiele razy dostrzec. Na ławeczce na pomoście chętnie wyleguje się miejscowy czarny kot, który kompletnie nie zwraca uwagi na zwiedzających zoo, ptaszki i rybki. On tam sobie śpi, ma swoją ławkę i co mu zrobisz? Jako miłośniczka kotów mam dla niego pełne zrozumienie. A nad staw można dotrzeć w godzinach otwarcia zoo. Jest mostek, pomost. I zawsze chociaż trochę wody w mieście.

Stawy w Parku Lubomirskich

Chciałabym móc dodać do listy staw przy ulicy Stawowej, ale jak wiemy, zostało po nim tylko smutne wgłębienie, a wody już tam nie zobaczymy. Trochę wody znajdziemy w Parku Lubomirskich – ulokowano w nim jeden duży i dwa mniejsze stawy. Nie da się jednak ukryć, że ostatnie lata to trudny czas dla tego terenu. Pozostawiony na pastwę losu Pałac Lubomirskich, który z miesiąca na miesiąc coraz bardziej straszy swoim wyglądem. Trochę brudny i smutny park, stawy w nienajlepszej kondycji. To przecież w swoim założeniu piękny park naturalistyczny. Historycznie bardzo ważne miejsce na mapie miasta. No a rzeczywistość jakoś mało optymistyczna. Bardzo szkoda.

Staw przy ulicy Octowej

Wiem, że jest, ale nigdy nie widziałam go na żywo! Być może to sąsiedztwo poważnych instytucji czy położenie na odludziu sprawia, że nie skręcam w szutrowy dojazd prowadzący nad staw. W internecie znajdziemy za to bardzo dużo zdjęć dokumentujących zaśmiecenie terenu wokół. Miasto było wzmiankowane we wpisach. Czy coś się zmieniło?

Zalew Dojlidy

To powinno być crème de la crème wędrówki szlakiem wody w Białymstoku. Kompleks zalewu i stawów, powierzchniowo największy akwen wody w mieście. Popularne Dojki, na których i ja sama nauczyłam się pływać. Wokół nowa infrastruktura, trochę sosnowego lasu, wyspa, mostek, pomost, knajpa, place zabaw, wypożyczalnia sprzętu wodnego. W sezonie wstęp płatny – nawet idąc tam wieczorem płaci się pełną kwotę za wstęp. Uważam, że to zła praktyka, bo dla przykładu wypożyczenie wypasionego kosza plażowego nad Morzem Północnym po południu jest już kilka Euro tańsze niż w dzień. Nie korzystam z plaży, wolę wypić kawę na pomoście lub po prostu pospacerować nad wodą, dlatego w okresie letnim Dojlidy wykreśliłam z mojego słownika. Wiosna i jesień czyli słynne przed i po sezonie nadają się do tego dużo lepiej. Największy problem tkwi jednak w zanieczyszczeniu wody. Od pewnego czasu wiele osób próbuje zwrócić na to uwagę miasta. Miasto zdaje się problemu nie dostrzegać. Z dzieciństwa pamiętam stawy za zalewem – ile w nich było wody! Dziś te same stawy zarastają. Smutne są to obserwacje… Mimo wszystko bardzo lubię te tereny, mam z nimi dużo wspomnień i często bywa tak, że podczas jesiennych czy wiosennych weekendów spędzanych w Białymstoku nie dotrę na Rynek Kościuszki, ale na Dojlidy już tak!

A czy Wy lubicie wodę w Białymstoku? Czy spędzacie nad nią czas? A może tylko ją mijacie? Czy również dla Was obecność wody w mieście jest ważna? 😊

Do napisania!
Ania

2 myśli w temacie “Woda w Białymstoku

  1. Nieznane's awatar

    Dzień dobry Pani Aniu, reprezentuję Podlaski Instytut Kultury w Białymstoku. Bardzo proszę o kontakt :). Pozdrawiam, Kinga Pyłko, mail: promocja@pikpodlaskie.pl

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do Anonim Anuluj pisanie odpowiedzi

search previous next tag category expand menu location phone mail time cart zoom edit close