W niedzielę pogoda w Białymstoku była beznadziejna. Ponuro, chłodno, w końcu spadł śnieg z deszczem. Mimo wszystko postanowiliśmy nie przesiedzieć całego dnia w ciepłym domu. Po kościele zahaczyliśmy o księgarnię na ulicy Warszawskiej, tę z ładnym neonem „KSIĘGARNIA”. Byliśmy jedynymi klientami. Zakupiłam kalendarz na nowy rok – udało się znaleźć taki lekki, w formacie A5 i z pionowym tygodniowym rozkładem na obu stronach. Jestem tradycjonalistką i mimo wszelkich nowoczesnym rozwiązań w smartfonach i tabletach kupuję co roku klasyczny kalendarz, który chyba tylko w trakcie urlopu opuszcza moją torebkę i ląduje w walizce. Bo przecież bez kalendarza tak naprawdę nigdzie się nie ruszam.
Zmierzając w stronę ulicy Pałacowej, dotarliśmy do kamienicy Cytronów. To jeden z tych pałacyków fabrykanckich, które do dziś możemy podziwiać w Białymstoku. Obecnie mieści się w nim Muzeum Historyczne. Byłam w nim raz, już dawno temu, jeszcze z babcią i dziadkiem. W międzyczasie wyprawiłam tam kilka razy moich rodziców, ponieważ znalazłam informacje o ciekawych wystawach czasowych, a że oboje lubią historię Białegostoku, nie musiałam ich długo namawiać na wizytę. Tym razem postanowiłam zabrać tam Janusza, a właściwie to przede wszystkim szukałam pretekstu, żeby samej ponownie tam zawitać.
Dochodziła godzina 14:00. Byliśmy chyba jedynymi zwiedzającymi w ten ponury dzień, ponieważ pani kustosz włączyła nam wszystkie światła w salach wystawowych. Nie lubię tego uczucia, ale z drugiej strony myślę sobie, że muzealnicy cieszą się w dzisiejszych czasach pewnie z każdego gościa i z każdego sprzedanego biletu.
Bilet normalny kosztuje 8 zł. W soboty wystawy stałe można zwiedzać bezpłatnie.
Do pełni szczęścia brakuje mi już tylko wizyty w Muzeum w Bielsku Podlaskim. Pozostałe placówki zdążyłam już odwiedzić. Ale po świętach wybieram się do Muzeum Rzeźby im. Alfonsa Karnego, ponieważ moja ostatnia wizyta w tej placówce miała miejsce grubo ponad 15 lat temu.
W Muzeum Historycznym można obejrzeć naprawdę ciekawą stałą ekspozycję pod tytułem „W białostockiej kamienicy”. We wnętrzach pałacyku odtworzono z powodzeniem wystrój typowej fabrykanckiej kamienicy z Białegostoku. Tak na początku XX wieku mieszkali bogaci mieszczanie w naszym mieście. Godne pozazdroszczenia. Szczególnie ta wspaniała jadalnia. Zgodnie stwierdziliśmy, że idealnie nadawałaby się na wystawną rodzinną wieczerzę wigilijną :) Imponujące wnętrza, atmosfera mieszkania w kamienicy – to w Białymstoku rzadkość. Dlatego warto zobaczyć je na własne oczy i zastanowić się, co by było, gdyby historia potoczyła się inaczej… Na zachętę zajrzyjcie do galerii zdjęć na stronie muzeum.
Na piętro prowadzi nas stylowa klatka schodowa. W Poznaniu, Wrocławiu czy Krakowie mnóstwo ludzi ma taki widok na co dzień, ponieważ mieszka w starej stylowej kamienicy. U nas takie uroki tylko w muzeum…
Godna uwagi jest oczywiście makieta miasta z czasów Branickich. „Białystok – makieta barokowego miasta” ukazuje Białystok za czasów Jana Klemensa Branickiego. Można stać i podziwiać.
Na ścianach w sali ekspozycyjnej znajdziemy również obrazy Białegostoku autorstwa białostoczanina Czesława Sadowskiego oraz Józefa Zimmermana, białostoczanina z wyboru, który opuścił Warszawę i osiadł wraz z żoną w Białymstoku.
W kolejnej sali zaprezentowano makietę nieodżałowanego hotelu Ritz. Można się tam poczuć jak w latach międzywojennych. Na potrzeby wystawy stworzono również animację ukazującą hotel w czasach jego świetności. Klimatu dopełnia odpowiednia muzyka.
Do końca stycznia 2017 roku oglądać można jeszcze wystawę czasową Skarb ze Złotorii. Jak na nasz puszczański region odkrycie wczesnośredniowiecznych monet to nie lada gratka dla miłośników historii :)