Białystok to stan umysłu – gorzki obraz współczesnego społeczeństwa białostockiego

Wczorajsze wybory samorządowe obnażyły bezlitośnie słabość i maluczkość dużej grupy mieszkańców Białegostoku, a mnie skutecznie przekonały, że nadszedł już czas odcięcia pępowiny, która od lat utrzymywała mnie w bliskości spraw miejskich. W 2005 roku wyjechałam do Warszawy na studia, znalazłam pracę i doktoryzuję się, ponieważ wykształcenie jest dla mnie sprawą priorytetową. Do Białegostoku, niestety, nie wrócę, choć pozostała tam cała moja najbliższa rodzina. Wierni Czytelnicy tego bloga wiedzą, jak dużą sympatią darzę to miasto i jak bardzo zależy mi na jego rozwoju. Rozwoju przez duże „R”, o którym Białystok na kolejne lata może zapomnieć …

Zawiodły mnie wyniki wczorajszego głosowania. Wybór między panami Truskolaskim a Dobrzyńskim to wybór między dżumą a cholerą, lub, jak to trafnie skomentowano na moim profilu na fb, między Rogowskim a Jaz-Budem. Na drugą turę wyborów nie wybieram się, nie chcę przyłożyć do tego ręki. Podczas gdy w 2006 z pełnym przekonaniem głosowałam na Truskolaskiego i cieszyłam się z jego zwycięstwa, w połowie jego drugiej kadencji doszłam do wniosku, że w mieście dzieje się coś niedobrego – dobro mieszkańców zastąpiły kolesiostwo, kuriozalne lanie asfaltu i niszczenie historycznej tkanki miasta. Podczas trzeciej kadencji (jestem przekonana, że wygra Truskolaski), Białystok popadnie w jeszcze większy marazm ekonomiczny niż obecnie. A Truskolaski, który z miłego pana przeistoczył się w buńczucznego chłopka, stanie się jeszcze bardziej pewny siebie i, nazywając rzecz po imieniu, chamski. Wspomnicie moje słowa. Mam w rodzinie osobę, która doskonale zna „Tadzia”. Z pozoru miły pan stanie się wyrachowany i bezwzględny, ale będzie się przy tym uśmiechał :) Wystarczy, że poczuł się pewnie. Kto się ze mną założy, że tak będzie? :)

Białystok za rządów Truskolaskiego zmienił się – w latach 2006-2010 wreszcie coś drgnęło, po latach budowania kolejnych kościołów (nie chcę wyżywać się na Kościele, jestem osobą wierzącą i do kościoła chodzę co niedzielę) miasto faktycznie się obudziło i zaczęło zmieniać swoją szatę. Kolejna kadencja pokazała jednak, że zmiany te zachodzą tylko w strefie wizualnej, ale nie przekładają się na standard życia w mieście. Bezrobocie podskoczyło do wysokiego poziomu, zamknięto lub właśnie zamyka się wielkie zakłady pracy, dożyna się lokalny przemysł, kolej, a samo miasto staje się plastikowe. Giną bezpowrotnie Bojary i Chanajki, które dla pana Truskolaskiego nic nie znaczą – człowiek z Kapic nie jest człowiekiem z Białegostoku i nie czuje jego historii oraz tradycji. Truskolaski dąży do wielkomiejskości, którą utożsamia z asfaltem, betonem, blokowiskami i śródmiejskimi obwodnicami. Drewniane chatki są „fe”, ponieważ w mieście rządzić powienien beton. Zakłady pracy? Ale po co! Ważne, że koledzy i koleżanki obsadzili wszelkie możliwe fotele w mieście – im powodzi się dobrze. A praca jest – tyle galerii handlowych, tyle pracy dla sprzedawców! Czego chcieć więcej?!

Każda krytyka Truskolaskiego wywołuje lawinę komentarzy jego entuzjastów: „Białystok tak wyładniał! Tyle ulic! Tyle bloków się buduje! Tak miejsko się zrobiło! A i zakupy jest gdzie zrobić! I tyle darmowych imprez na Rynku! I stadion!”. Owszem, część tych inwestycji była potrzebna i dobrze, że zostały sfinalizowane. Jednak zapominacie, Drodzy Entuzjaści, że w Białymstoku nie ma tego, co decyduje o faktycznym rozwoju miasta. Są sklepikarze i stadionowi handlarze, ale nie ma przedsiębiorców. Nikt poważny nie rozkręca u nas biznesu, a poważne zakłady pracy zamknięto.

Jaki obraz mieszkańców wyłania się z powyższego opisu? Bardzo prosty i smutny. Białystok składa się w dużej mierze z osób przyjezdnych. Całe Podlasie ściąga do Białegostoku. Wśród młodych ludzi z Bielska Podlaskiego, Siemiatycz czy Hajnówki, „Tadzio” uchodzi za dobrego włodarza miasta. „Dobrze rządzi, Rynek jest, dużo knajp”. Cóż z tego? Otóż element napływowy bardzo często (nie zawsze, ale jednak częściej niż rzadziej) karmi się taką tanią pożywką. Nie jest ważne, czy praca jest, czy jej nie ma. Nie jest ważne, że płacą im żenująco niską białostocką pensję. Ważne, że jest Rynek, a na nim parasolki i piwo. I te ulice, można się poczuć jak na highwayu! Wysoki wynik w I turze demaskuje dosadnie, jak niskie potrzeby ma większość mieszkańców tego miasta. Nie chleba, lecz igrzysk im dajcie! Wielu nie zależy na prawdziwym EKONOMICZNYM rozwoju miasta, bo przerasta to ich MENTALNE POTRZEBY. Białystok Truskolaskiego, pełen ulic i bloków, ale pozbawiony PRZEMYSŁU i INFRASTRUKTURY KOLEJOWEJ (nie wmówicie mi, że w 2015 roku wszystko skończy się w terminie), będzie się ciągnąć w ogonie miast polskich. Wyjadą kolejni co ambitniejsi mieszkańcy i kolejni z nas zabiorą z Białegostoku swoje podatki. Nikt rozsądny nie zainwestuje w te „apartamenty”, budowane na każdym skrawku przestrzeni, tuż przy domkach jednorodzinnych. Zostaną ci, którzy mają już ułożone życie i skupiają się na swoim przysłowiowym ogródku, ponieważ dawno stwierdzili, że nie warto angażować się w ten lokalny grajdołek. Mówiąc dosadniej – zostaną ci, którzy władze lokalne mają już w dupie. Oraz ci o niskich pobudkach, którzy cieszą się z byle czego, byle było tanio lub za darmo.

Zarówno ja, jak i moja rodzina ubolewamy bardzo nad obecną ekonomiczną sytuacją miasta i trudno nam pogodzić się z bestialską polityką dewastującą historyczny Białystok. Nie wierzę w poprawę sytuacji w Białymstoku. Będzie gorzej, układy i układziki przejdą nasze najśmielsze oczekiwania. A o poważnej i dobrze płatnej pracy możemy zapomnieć. Tschüss! Auf Wiedersehen!

34 myśli w temacie “Białystok to stan umysłu – gorzki obraz współczesnego społeczeństwa białostockiego

  1. Racja, w sumie się zgadzam. Uważam, że 8 lat to wystarczająco i powinien nastać ktoś nowy. Niestety osoba Pana Dobrzyńskiego nie jest rozwiązaniem sytuacji w moim przekonaniu. Po pierwsze mam inne poglądy i nie mogę głosować na kogoś kto przynależy do sprzecznej z moimi poglądami partii. Poza tym ten Pan pokazał już co potrafi będąc zastępcą wojewody lub wojewodą. Więc nie dziękuję. Co do Pana Truskolaskiego to po prostu potrzeba świeżości. A On jest tu zasiedziany. Na wybory jednak idę i zachęcam te osoby, które jak Ty mają nie iść. Przecież nie trzeba oddać głosu na któregoś z tych Panów, można wrzucić pustą kartę. A do frekwencji się zaliczy. Wychodzę z założenia,że na wybory chodzić warto. Jeszcze co do obrazu mieszkańców to trochę tak jest. Ale nie uogólniałbym. Warszawa w dużej mierze składa się przecież z osób przyjezdnych, mówię tu już o osobach, które są tam zameldowane, pracują a czasem może i głosują. To samo warszawiacy mogą napisać, powiedzieć o Tobie co Ty o przyjezdnych z Podlasia (sądzę, że pewnie się z tym spotkałaś).”Całe Podlasie ściąga do Białegostoku” to i cała Polska z małymi wyjątkami ściąga do Warszawy. Oprócz miasteczkowości, której się w Warszawie raczej nie widzi (a tu tak) to czy naprawdę jest tam lepiej i te wybory to pokazały ? Nie sądzę. Mógłbym napisać, że warszawiakami kierują niskie pobudki, bo zależy im na II linii metra a białostoczanami, bo np. chcą mieć nowe linie czy bus pasy,żeby autobusy kursowały sprawniej. Ale tak nie uważam. Moim zdaniem każdy ma jakieś żądania, chęci na miarę swoich potrzeb. Nie porównujmy Warszawy do Białegostoku. I dodam, że bardzo, ale to bardzo lubię Białystok jak i Warszawę.

    Polubienie

    1. Dodam jeszcze, że wrzucić pustą miało być w ” … ” , najlepiej skreślić dwóch. W przeciwnym razie tak nieopatrznie, niechcący ktoś z komisji mógłby zaznaczyć na pustej :)

      Polubienie

    2. Sęk w tym, że przeprowadzając się do Warszawy jasne byłe dla mnie to, że muszę to miasto poznać i zrozumieć. I faktycznie, znam je dużo lepiej niż niejeden rodowity mieszkaniec tego miasta. Ale wiem, że ogólnie panuje syndrom „słoika”, co mnie po części nie dziwi, bo iluż tu ludzi, którzy nie ogarniają tego miasta, jeżdżą przez Ursynów na Białołękę, bo tam jest metro, a jak jest metro, to się nie zgubią … To wkurza, nawet mnie, choć jestem z Białegostoku. Różnica jest jednak zasadnicza – decydując się na życie w innym mieście, trzeba się w to miasto wczuć. Ja się wczułam i znam Warszawę jak własną kieszeń, mam półkę książek o stolicy i eksploruję z aparatem fotograficznym jej zakątki. Dam sobie rękę uciąć, że takich przyjezdnych jak ja jest mało, a przyjezdni w Białymstoku raczej nie potrafią zbyt wiele o nim powiedzieć. Poruszają się na linii praca-galeria-pub i to starczy do ich prostego szczęścia:( A argument o II linii metra jako niskiej pobudce – litości! To jest coś oczywistego w mieście tej wielkości i to nie jest żadna zachcianka. Nie porównuję Warszawy do Białegostoku. Białystok jest w tej lidze miast co Lublin, Olsztyn, Rzeszów, Toruń, Kielce. Każde z tych miast oferuje jednak więcej miejsc pracy, posiada duże zakłady pracy, o których w Białymstoku słuch niebawem zaginie.

      Polubienie

      1. No właśnie, ale przecież co do tej II linii napisałem, że nie uważam iż jest to niska pobudka. Bo byłoby to kuriozalne. Co do miejsc pracy jak najbardziej, zgoda pełna. I niestety, ale jak na razie nie zapowiada się coś co mogłoby to zmienić. Co do Warszawy to tam nie mieszkam, a patrząc po swoich różnych znajomych niekiedy lepiej ją ogarniam niż oni… , ale to pozostawiam już bez komentarza. Może to znak, że i ja tam będę :)

        Polubienie

      2. A skąd taka pewność? Że te miasta oferują więcej miejsc pracy?

        Polubienie

  2. nic dodać nic ująć..

    Polubienie

  3. Jak dla mnie to kolejna wypowiedź warszawskiego słoika który „robi kasę” w Warszawie i się tam dodatkowo „doktoryzuje”. Jak jesteś taka mądra i tak bardzo zależy ci na losach twojego „byłego” miasta, bo rozumiem że już nie masz z Białymstokiem żadnych więzi emocjonalnych tylko rodzinę, to czemu nie chcesz tu na miejscu walczyć o lepsze jutro, tylko zabrałaś du*ę w troki i wyjechałaś. Łatwo Ci komentować i pieprz*ć farmazony o drogach itp. Nie mamy żadnych wyjątkowych dróg, porównaj sobie chociażby Wrocław.
    Śmieszy mnie to jak ty dobrze znasz Warszawę, zachłysnęłaś się większym miastem i je „eksplorujesz”, proszę cię…
    A to, że w Białymstoku nie ma pracy to bzdura, praca jest tylko ludzie nie są zaradni, albo im się po prostu nie chce. Lewus nie znajdzie pracy ani w Warszawie ani w Białymstoku ani nigdzie indziej. A jak znajdzie to szybko wyleci bo szef się zorientuje, że przyjął cwaniaka. U nas (sam jestem Białostoczaninem) jest pełno cwaniaków i lewusów, co im się należy. Nie wiem tylko z czego to wynika, może z bliskości wschodniej granicy…

    Polubienie

    1. Zgadzam się z każdym słowem.

      Polubienie

      1. Tak, tak ;) I ten słoik od ponad czterech lat robi bloga o Białymstoku na odległość :) Odbiło mi od tej kasy, faktycznie :P

        Polubienie

  4. Nie istotne 18/11/2014 — 00:33

    Głupoty piszesz i tyle.

    1 O co ci chodzi z infrastrukturą kolejową i zdążeniem (lub nie) do 2015 roku? Jeśli chodzi o brak bezpośredniego połączenia z Warszawą: przecież przerwanie trasy (bezpośrednia przyczyna braku połączenia) do Warszawy celem przyśpieszenia remontów nie nastąpiło w Białymstoku, ani nawet w województwie Podlaskim, tylko daleko za Czyżewem, w woj. Mazowieckim. Co ma do tego prezydent Białegostoku (pB)?

    2 Jak wielki wg. ciebie wpływ może teoretycznie mieć pB na rozwój przemysłu w mieście i dlaczego jest to wg. ciebie aż tak istotne, skoro znakomitą większość naszego (polskiego) PKB wytwarza sektor usług, a nie przemysłu? Co tu chcesz postawić, hutę albo kopalnię węgla?

    3 Czym pB (czy ktokolwiek inny) ma przekonać „byznes” do inwestowania tutaj, skoro ciągle/jeszcze nie ma do nas ani lotniska (wg. mnie dobrze, że zrezygnowali; szkoda kasy), ani drogi ekspresowej, ani zmodernizowanej linii kolejowej?

    Ogólnie to powtarzasz bzdety i banialuki których nie da się od tak udowodnić, lub które są niejednoznaczne. Niech Truskolaski dalej stawia ulice i nie zajmuje się „zakładami pracy”, bardzo dobrze. Niech prezydent nie trzyma za mordę PKP i innych spółek, świetnie. Mamy gospodarkę wolnorynkową i tego się trzymajmy.

    IMO to, co piszesz jest całkowicie niewiarygodne, bo piszesz z perspektywy osoby, która „uciekła” z miasta i nie zamierza tu wracać. Absurdalne (jeśli nie śmieszne) są twoje pretensje do pB, że nie jest z Białegostoku i przez to nie poczuje klimatu miasta, albo przedstawianie białostockich przyjezdnych w takim świetle, patrz poprzednie zdanie.

    „Zostaną ci, którzy mają już ułożone życie(…)” „(…)Oraz ci o niskich pobudkach(…) „ten lokalny grajdołek” „ubolewamy bardzo nad obecną ekonomiczną sytuacją miasta i trudno nam pogodzić się z bestialską polityką dewastującą historyczny Białystok. Nie wierzę w poprawę sytuacji w Białymstoku. Będzie gorzej” „Tschüss! Auf Wiedersehen!”

    Jeśli to nie jest przykład (podręcznikowy nawet) mentalności psa ogrodnika to nie wiem, co nim jest. Otóż nie, w stronę Białegostoku nie zmierza żadna kometa ani inny kataklizm, innymi słowy twoje katastroficzne wizje nie mają praktycznych szans na spełnienie się. Miasto dalej będzie się rozwijało, z tobą lub bez i bynajmniej po twoim odejściu nie stanie się nagle miasteczkiem miałkich, prostych ludzi i przyjezdnych.

    PS nie musisz silić się na pisanie odpowiedzi, bo zaraz po opublikowaniu tego komentarza zamykam zakładkę w przeglądarce, bez planów powrotnych (zupełnie jak ty :) ).

    Polubienie

  5. Białystok stał się miastem tranzytowym. Mieszkańcy Podlasia ciągną do Białegostoku i wspomniane szerokie ulice i plac miejski z parasolkami z piwem są dużo lepsze w porównaniu do sklepu wszechbranżowego z ławką i szutrowej drogi prowadzącej przez wieś.
    Młodzi ludzie przyjeżdżają, korzystają z całej tej infrastruktury, ulgowych biletów itd., zdobywają wiedzę i/lub pierwsze doświadczenie zawodowe i wyjeżdżają dalej na zachód nie widząc tu perspektyw.

    Zapytałem Pana kandydata na radnego, co ma zamiar zrobić, żeby zwiększyć konkurencyjność miedzy przedsiębiorcami (czytaj wprost, jak ma zamiar zachęcić innych do inwestowania w Białymstoku) przez co wpłynie na poziom płac?
    Odpowiedź:
    „Nie za bardzo rozumiem to pytanie… W jaki sposób można działać z poziomu samorządu, by pracodawcy podnosili wynagrodzenia. Ja takiej możliwości nie widzę, samorząd nie ma żadnych instrumentów, by zmusić kogoś do podnoszenia płac.”

    Pan Radny nie widzi żadnej zależności pomiędzy ilością pracodawców, a poziomem wynagrodzenia – szkoda, że nie widzi, ale tacy ludzie rządzą w Białymstoku.

    Ja widzę to tak:
    Jeżeli na rynku jest przedsiębiorca A, który zatrudnia specjalistów w danej branży i jest tu sam jeden, to płaci białostockie 2000zł na rękę, a jak się nie podoba, to odejdź.
    Kiedy samorząd stworzy warunki (np. polityką podatkową) do powstania jeszcze kilku przedsiębiorców z tej samej branży powstanie między nimi konkurencja. Będą walczyć o specjalistów, wynagrodzeniem i różnymi dodatkami.

    Polubienie

  6. Z zaciekawieniem przeczytałem wpis, i będę wracał na bloga.
    Pozwolę sobie się jednak z pewnymi tezami nie zgodzić.
    1. Władze miasta nie mają wpływu na politykę PKP PLK odnośnie remontów torów – miasto ma wystarczającą infrastrukturę kolejową, tylko nie ma (tymczasowo) połączenia z Warszawą, o czym zdecydowało PKP PLK i MIR. Z koleją jest taki problem, że nie bardzo da się robić objazdy.

    2. Władze miasta nie mają wpływu na budowę autostrad i dróg szybkiego ruchu – o tym decyduje rząd, a bez połączenia komunikacyjnego nie będzie zainteresowania ze strony dużych firm.

    3. Jesteś zbyt surowa w swojej ocenie społeczeństwa, piszesz, że się doktoryzujesz, wiesz zatem, że wyciąganie wniosków na podstawie statystycznie nieistotnej próby jest błędem. Nie rób tego zatem. O Tobie w Warszawie jak już ktoś pisał mogą myśleć podobnie.

    4. Piszesz o zakładach pracy – czasy gospodarki centralnie planowanej mamy za sobą (na szczęście) rola samorządu to stworzenie odpowiednich warunków do inwestowania w mieście – uważam, że te nie są złe. Możemy podyskutować, czego brakuje. Można to z resztą porównać z innymi miastami. Problemem jest brak dojazdu i lotniska w okolicy.

    5. Za dużo ogólników – „nie ma pracy”, „niskie płace”, „nie ma rozwoju”, za mało konkretów – z zastrzeżeniem tego o czym piszę poniżej:

    Zgadzam się natomiast, że w Białymstoku nikt nie widzi szansy i okazji do rozwoju w zachowaniu Chanajek i Bojar takich jakimi są – wszędzie trzeba wpierdzielić nowe bloki i to nas zgubi. Ale żeby docenić unikatowy chaakter Bojar trzeba mieć troszkę szersze horyzonty.
    Zgadzam się też, że nie ma koncepcji jak dalej rozwijać miasto – na co postawić co promować? Tego nie ma, a jak tego nie będzie to i nie będą do Białego ściągały firmy i miasto nie będzie się rozwijało.

    Polubienie

  7. Chciałbym Ci wmówić że przegrzałeś się na słońcu bo obraziłeś się na parasolki pod którymi można się schłodzić piwkiem.

    Niestety, to co piszesz jest prawdą. Jestem rodowitym Białostoczaninem od 24 lat, widzę jak wszystko się zmienia ale na minus. Niedługo sam odcinam pępowinę.

    Pozdrawiam
    Krwawiąca Pępowina

    Polubienie

  8. Z tym bezrobociem może i masz rację, niemniej jednak uwazam ze pan Truskolaski zrobił duzo dobrego dla miasta. Nastapił jego rozwój niespotykany od zakonczenia wojny. W jaki sposób sa niszczone Chanajki i Bojary? Na Bojarach pozostawiono kilka chat i starczy, co w nich jest takiego pięknego i wspaniałego? Ja jako mieszkaniec miasta od urodzenia z zażenowaniem zawsze patrzyłem na tą dzielnicę, która nieco wyładniała (nie wiem za czyich rządów). Nie mowie że bloki sa piękne bo tak nie jest ale stare chaty zywcem wziete z wioski to też żadna chluba dla miasta. Zadne duze miasto nie miało takiej dzielnicy i szczerze mowiac uwazałem że te chaty nas kompromitują w oczach całej Polski. Znalezli sie jednak tacy co poprostu nie chca dac zburzyc swoich chat – co jest zrozumiale jesli tam mieszkają, ale nie ma sie co nakrecać ta „architekturą”. Bojary w jakims stopniu zostaly zachowane i chyba to powinno wystarczyc miłośnikom chat. Chanajki – jesli dobrze kojarze sa tam gdzie Rynek Sienny to była dosyc „nieciekawa” dzielnica, ze wzgledu na ludzi ktorzy tam mieszkali jak i ruder które tam stały. Czesc domów jednak sie zachowało np. dom w ktorym jest teraz Teatr Trzyrzecze i starczy. Wybudowanie w miejscu Chanajek ulicy Kaczorowskiego bylo strzałem w 10. Wydaje mi sie ze Chanajki sie zachowaly w stopniu zadowalajacym,

    Polubienie

    1. Kolejny miłośnik betonu, Piotrze wybacz, ale to co piszesz, jest płytkie :( Dlaczego na przykład w świńsko bogatej Skandynawii chata nie jest powodem do obciachu? A w piekielnie biednym Białymstoku tak? Takie dzielnice jak Bojary i Chanajki, przy odpowiednim wsparciu władz i spójnej polityce miały szansę stać się bardzo ciekawymi enklawami na mapie miasta. Miały szansę, ale się nimi nie staną. Jeśli dla Ciebie miasto to tylko bloki i ulice, to szczerze Ci współczuję podejścia i zawężonych horyzontów. Argument, że żadne miasto takich chat nie miało mówi sam za siebie … Nie chce mi się już tego komentować, naprawdę.

      Polubienie

      1. Jestem miłośnikiem Białegostoku jako miasta i miejsca gdzie żyję. Chanajki istniały jeszcze bezposrednio po wojnie i nie był to ciekawy widok. Również za mojego życia straszyły rudery. Jest kilka zachowanych domów i starczy. Ulica Młynowa wyłozona kostką. Co jeszcze brakuje Ci do szczęścia? Rozwalajacych sie drewnianych chat? :) Wybacz ale do były domy mieszkalne z tego co pamietam i warunki były w nich okropne. Fatalnie tez wyglądaly na zewnątrz.. Nie jestem pewien czy miejsce gdzie jest obecnie ulica Kaczorowskiego to tez byly Chanajki? Bo nie wiem czy mowimy o tym samym terenie. Takie chaty były na każdej wiosce. Ale nie w duzym mieście. Nie interesuje mnie Skandynawia, ale tam być może domy tez zostały wyremontowane i doprowadzone do porzadku kosztami wyższymi niż wartość budynku.
        Bojary przecież są w jakims stopniu zachowane. Chanajki mniej bo może 3 lub 4 domy. Mylę się?
        Miasto to dla mnie ulice, domy (różne mieszkalne i komunalne) i ludzie

        Polubienie

      2. Oczywiście, że w Skandynawii zostały wyremontowane. Tym tropem należało pójść też i w Białymstoku. Mam wrażenie, że wielu ludziom w tym mieście chata kojarzy się z wsią (może z ich własną, z której chcieli wyjechać?). Moim zdaniem jest to ciekawy element zabudowy naszego specyficznego miasta i powinien był zostać odpowiednio chroniony. Bojary poprzetykane blokami i posesjami po spalonych posesjach to chyba nie to, o co powinno nam chodzić, prawda? A Chanajki nie były nigdy miejscem bezpiecznym i szczególnie ładnym. Nie znaczy to jednak, że brukowana uliczka obstawiona blokami to zrewitalizowane Chanajki ;) Do ulicy Kaczorowskiego nic nie mam, ale jak wygląda ulica Kijowska? Jedna fabryka się przy niej uchowała, bo jest wpisana do rejestru zabytków i nie można jej wyburzyć pod kolejny blok. Taki psikus. Cóż, będą budować kolejne bloki, w których nikt nie będzie mieszkał, bo Białystok nigdy nie będzie miał tylu mieszkańców, aby je zapełnić ;)

        Polubienie

      3. Istotnie drewniana chata ze spadzistym dachem (!) kojarzy mi się ze wsią. I nie moją bo pochodzę z Białegostoku. I nic mnie nie przekona że chata w mieście (jakimkolwiek) to coś pięknego. To poprostu pomyłka architektoniczna. Takie były czasy że ludzie nie patrząc czy to miasto czy nie przenosili sie z wiosek z chatami. Kilka z nich się zachowało, więc powinnaś być zadowolona. Skandynawia ma duzo pieniedzy – u nas trzeba by bylo czekac latami na prywatnych inwestorów – a trudno inwestowac w starą chatę. Znam jeden przykład wyremontowania takiej stuletniej chaty za prywatne pieniądze (przy ulicy Glinianej – Bojary) i rzeczywiście wygląda przyzwoicie (co nie znaczy pięknie). Poprostu wchodzi w skład większej posesji. Na dawnych Chanajkach, nie ma tak naprawdę co rewitalizować. Gdyby to były jakieś piękne, a nawet ładne budowle to rozumiem. Jest jednak kilka budynków murowanych z dawnych lat i w mojej ocenie to powinno wystarczyć miłośnikom historii, do których ja również się zaliczam. Fabryki nie można wyburzyć i dobrze (nie jest to jednak chata drewniana). Bloki też mogą być ładne i brzydkie ;) Ostatnio powstają całkiem ładne, co prawda w innej czesci miasta ale jest to możliwe.

        Polubienie

  9. Trafiłaś w punkt. Białystok się nie rozwija tylko niszczeje. Wszędzie blokowiska, znika piękna drewniana zabudowa.
    Za kilka lat skończę studia i wydaje mi się, że będę zmuszona do zmiany miejsca zamieszkania. Kocham Białystok wielką miłością (mieszkam tu od urodzenia), ale dla młodych tu nie ma żadnych perspektyw. Pan Tadzio zamiast zająć się sprawami młodych woli udzielać swoim „kolesiom” bajońskie premie (przeciętny białostoczanin tyle rocznie nie zarabia) i oddawać się prywacie. Żal mi wszystkich wyborców, których zdołał fatalnie zauroczyć. Zbudować drogę może każdy, ale to przecież nie wszystko…

    Polubienie

    1. Uwierz mi, że gdybym miała szansę pracować za godną pensję w Białymstoku, bardzo chętnie bym tam została. Gdybym Białego nie lubiła, nie prowadziłabym przecież od ponad czterech lat bloga o tym mieście na odległość :) Ale Truskolaski nie tworzy tam klimatu dla inwestorów i przedsiębiorców. W mieście kształci się dużo młodych ludzi, wielu z nich jest bardzo mądrych i zdolnych. Ale wyjadą, bo nie będą pracować za 2000 zł na rękę. O ile w ogóle i taką pracę by znaleźli …

      Polubienie

    2. Gdzie ta piękna drewniana zabudowa była i skąd znikneła? :) Tych drewnianych a jednoczesnie pięknych można policzyć na palcach jednej ręki. Do głowy mi przychodzi tylko jeden i on stoi nadal nienaruszony

      Polubienie

  10. Piszą mi tu różni ludzie, że wypisuję głupoty, że nie umiem wyciągać wniosków, łapią za słówka i wyzywają od warszawskich słoików – cóż, widocznie im się podoba to, co jest i chyba nie mają aspiracji na więcej. Blog to oczywiście „Białystok według Ani”, więc piszę tu o tym, co mnie porusza lub cieszy i nie zmuszam nikogo do czytania moich myśli. Każdy z Was może założyć własną stronę czy platformę i wyrażać swoje przemyślenia – w internecie starczy miejsca dla nas wszystkich :)
    Oczywiście, że to nie sam prezydent decyduje o budowie drogi czy torów, ale powinien walczyć razem z władzami województwa (a to w Białymstoku była jedna sitwa i wszyscy działali do spółki) o jak najszybsze zrealizowanie inwestycji. Jednak nie, nasi politycy, w tym Truskolaski, czekali wiele lat i nie robili nic, aby przyspieszyć remont torów z Warszawy do Białegostoku. Efekt jest taki, że na ponad rok połączenia kolejowe zerwano, ponieważ w przeciwnym razie stracilibyśmy unijne pieniądze. Rozumiem, że dopiero miecz nad głową zmusza do działania? Gospodarka planowana centralnie – owszem, dawne czasy, ale jakoś w innych miastach wciąż działają fabryki, chłodnie czy zakłady mięsne, a u nas zamyka się PMB, Chłodnię Białystok, burzy tereny Uchwytów (choć akurat tu wiele miejsc pracy uratowano!), a na dawnych terenach przemysłowych buduje bloki. Czy tak działa odpowiedzialny prezydent? Nie. Odpowiedzialny prezydent stwarza klimat do rozwoju przedsiębiorczości, a nie podróżuje po San Francisco czy Dubaju. Na fb polecałam debatę prezydencką z TVP Białystok. Link wciąż tam znajdziecie. Bardzo trafnie podsumował prezydenta Żyliński – kiedy ten chciał rozwijać ten klimat, pan Truskolaski nie wykazał zainteresowania … Jak można zauważyć, nie popieram ani PO, ani PiS. Szukam świeżości, dlatego nadziei upatrywałam w zmianach na stołkach. Nie wyszło, choć rada miejska ma szansę działać inaczej – rządy PO w Białymstoku skończyły się źle, może jednak PiS cokolwiek poprowadzi inaczej? Oby tylko nie poszli w stronę religijną, bo akurat w tej kwestii klimat w Białymstoku mamy bardzo sprzyjający i nad tym chyba pracować nie trzeba :)
    Mnóstwo młodych ludzi chciałoby w Białymstoku zostać. Ja aktualnie przebywam w Warszawie, ale coraz częściej zastanawiam się jednak nad wyjazdem na Zachód, ponieważ sytuacja w Polsce mnie martwi. Warszawa nie jest miastem idealnym, chyba trudno się nim zachłysnąć, ale jednak wciąga. Warunkiem koniecznym do funkcjonowania w innym mieście jest jego poznanie: poznanie jego topografii oraz historii – to naprawdę wiele wyjaśnia. W Warszawie roi się od słoików, ale ja nim nie jestem i kiedykolwiek ktoś mi coś takiego zarzuci (generalizując, a jakże!), bardzo szybko potrafię wyjaśnić, gdzie przebiega granica między słoikiem, a osobą zmieniającą miejsce zamieszkania. Wszyscy ci, którzy bezmyślnie posługują się tym terminem i określają nim wszystkich przeprowadzających się z miasta do innego miasta, po prostu go nie rozumieją, ale dają się ponieść fali i modzie.
    Nie do zaakceptowania są argumenty o drewnianych chałupach (komentarze powyżej). I trafna jest odpowiedź następująca po wpisie Piotra. W Białymstoku to symbol obciachu, gdzie indziej na świecie coś, w co warto inwestować i chronić. W Białymstoku realizuje się obecnie politykę „idzie nowe”. Chałupy to przeżytki, to wstyd. Ale dlaczego zamiast je chronić i tworzyć parki kulturowe (jak ma to miejsce na całym świecie), paliło się domy i budowało w tym miejscu bloki? Białystok nigdy nie był miastem pięknym, już Maria Dąbrowska nieźle je podsumowała :) Obecnie traci jednak swój charakter i staje się miastem budowanych tanim kosztem bloków, które za kilka lat zaczną się sypać (kto z tych deweloperów inwestuje w drogie materiały? :D). A po wojnie dla Białegostoku więcej zrobił jednak Stanisław Bukowski – gdyby nie on, nie byłoby zabudowy centrum, które dziś robi nam za „starówkę”.
    Jest mi smutno, że w Białymstoku nie ma perspektyw, że nie mogę do niego dojechać pociągiem i że miasto przez kolejne cztery lata będzie w rękach tej samej grupy ludzi, która dba o siebie i stwarza pozory dbania o miasto :( Wybór większości, od której publicznie się odcinam.

    Polubienie

    1. Problem polega na tym, że Bojary nie zainteresują potencjalnego turysty (doskonale to widać w programie „Nie ma jak Polska”), nie dadzą pracy, a ich utrzymanie kosztuje. Parki kulturowe też. Z jednej strony chcesz rozwoju Białegostoku, a z drugiej uważasz, że powinien zostać taki, jaki jest. Chyba tak się nie da. Jak w następnym roku skończy się remont torów, to dojedziesz. Mam nadzieję, że szybciej i bezproblemowo.

      Polubienie

  11. Szanowni państwo,oburzacie się na prawdę o sobie. Złości was elokwencja i lekkość wypowiedzi pani Ani.W publicznej debacie wasza chaotyczna i znerwicowana argumentacja w każdej kwestii przepadłaby z dobrze wyważonymi przemyśleniami właścicielki bloga.Nienawiść do ludzi wykształconych i przez to potrafiących z kulturą dyskutować,aż nie może utrzymać się w ogólnie przyjętych ramach.Trzeba potrafić krytykować,ale i z rozsądkiem przyjąć krytykę w stosunku do swoich poglądów.Zauważyłam,iż pani Ania radzi sobie z jednym i drugim doskonale.Tylko takich ludzi obecny Białystok nie potrzebuje,bo logiczne myślenie lokalnego społeczeństwa jest nie na rękę lokalnym władzom.Myślenie proste nie stwarza kłopotów i pozwala przeforsować proste potrzeby.Zaciera się niepostrzeżenie inteligencja i stąd bierze się niezrozumienie ważnych problemów miasta.Dlatego ludzie z klasą często wycofują się z życia publicznego.Pani Aniu,życzę nieustającej odwagi!

    Polubienie

  12. Chałupy! Drewniana zabudowa Białegostoku to w dużej części bardzo przyzwoite budynki mieszkalne. Sam w takim mieszkam i wypraszam sobie określanie go chałupą. Dom wzniesiony w latach 1937-38, ma 180 metrów kwadratowych, trzy piece, drewniane okna skrzynkowe. Jak dzisiaj odwiedza mnie zdun albo cieśla, to robią wielkie oczy i mówią, że przy takim budynku można sobie o kant dupy rozbić współczesne budownictwo.
    Ale tu nie tylko o moim domu mowa. Czy ktoś zarzuca Paryżowi, Malmö, Linz (…), że miasta te mają „niestosowne” zabytki? Nie. Władze tych miast wiedzą, że właśnie istniejące zabytki są świadectwem charakteru i swoistymi identyfikatorami. Jakie miasto, taka historia; jaka historia, takie zabytki. I należy je chronić, by przyszłe pokolenia pamiętały, skąd się wzięły. A żeby wiedzieć, co chronić, trzeba to miasto czuć. Widok poszczególnych jego fragmentów powinien nie tylko budzić emocje i wspomnienia osoby, która o nich decyduje. Powinien też na jego myśl przywoływać dane – kto, kiedy, z czego i po co dany budynek postawił. A od przyjezdnej władzy nie można wymagać ani danych, ani emocji związanych z tkanką miasta. „Chałupa” = wiocha. A nie po to się z wiochy urwałem, by dalej na „chałupy” patrzeć. Kto był na „wieczorku literackim” Truskolaskiego albo przeczytał jego wyborczą książkę, dopatrzy się bardzo ciężkiego kompleksu związanego z pochodzeniem Tadeusza.
    Tak więc napływowy włodarz i jego napływowi wyborcy mają cechę wspólną, która ich łączy. Idealne warunki do rozboju. Lud żąda, wybrany przez nią wykonuje żądania.
    Wydawało się jednak, że elektorat ten nie jest wystarczający, by utrzymać przy władzy uzurpatora z Kapic. Zainteresowany doskonale o tym wiedział i się odpowiednio przygotował. Kolejne zakłady pracy poznikały z miasta, bezrobocie zakwitło. A wraz z bezrobociem zakwitło zatrudnienie we wszelkich instytucjach publicznych. Mowa tu nie tylko o urzędzie miasta, ale wszystkich jego satelitach, szkołach, przedszkolach, zarządach, spółkach komunalnych, jak też uczelniach. Politechnika jest, jak chyba już wszyscy wiemy, zdominowana przez funkcjonariuszy PO, wielkimi krokami weszli do uniwerku i do Medyka. Tak powstała ogromna armia ludzi, rodzin, zatroskanych o swój byt. Nad nimi wisi nie sama ewentualność zwolnienia z obecnych miejsc pracy, ale świadomość, że nie ma alternatyw. Bezrobocie. Tak więc ci lepiej zarabiający urzędnicy (przykład dyrektora szpitala miejskiego) będą kandydować z list Truskolaskiego lub/i wpłacać mu pieniądze na kampanię wyborczą. Mniej uposażeni będą na niego głosować. Wraz z nimi mamusie, babunie, córusie, zięciowie…
    W jaki sposób Tadeusz odpowiada za bezrobocie? Głównym instrumentem jest studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego i zgodne z nim plany miejscowe. Po pierwsze, dokumentami tymi prezydent miasta steruje podażą gruntów przeznaczonych na określone cele, w tym mieszkalnictwo, przemysł, handel. Im więcej powierzchni „zablokowanej” jest pod zabudowę mieszkaniową, tym mniejsza jest podaż gruntu z przeznaczeniem przemysłowym. Mniejsza podaż, wyższa cena. Wyższa cena, przedsiębiorcy jadą do Łap (Biaform) lub Wasilkowa (Biruna). Dodatkowym bodźcem do wyprowadzki lub likwidacji zakładów są poszczególne plany miejscowe. Taki przedsiębiorca może w pocie czoła dalej prowadzić swą działalność albo skorzystać z prezentu od Truskolaskiego. Prezent ten to przeznaczenie konkretnej nieruchomości przemysłowej pod mieszkaniówkę lub galerię handlową. Obie alternatywy umożliwiają zbycie nieruchomości za bardzo duże pieniądze, jednorazowo. Po co ktoś ma się męczyć, pracować, zatrudniać, rozliczać, sprzedawać, pozyskiwać odbiorców… jeżeli Truskolaski daje mu możliwość sprzedaży gruntu deweloperowi i zarobienia na tym kwoty z siedmioma lub ośmioma zerami? Pamiętajmy, że nie ma tu jeszcze tej mentalności, etyki przedsiębiorczej, jaka panuje za naszą zachodnią granicą. Burakom wystarczy duży dom, ferrari i skuter wodny.
    I jak ma się taki napływowy wyborca nie cieszyć? Jego domu, jego sąsiedztwa, jego wspomnień nikt nie podpala, nie zalewa betonem, asfaltem, nie dewastuje. W dodatku powoli, acz stałym ciurkiem miejsca pracy z Białegostoku spływają do jego miejscowości rodzinnej. Białystok się dalej zadłuża, zaciągając kolejne kredyty na wkłady własne do „unijnych” inwestycji, a tymczasem okoliczne miejscowości powoli budują własny budżet. Posiedzi taki tutaj, aż Truskolaski i Dworzański dokończą dzieło i sprawi, że ich małe ojczyzny staną gospodarczo na nogi.
    … podobnie jak Ania. Jest gdzieś daleko i ma nadzieję na to, że Białystok stanie na nogi, że będzie dało się tu przeżyć. Przeżyć bez wpłacania na komitet, bez usługiwania panu z Kapic Starych w jakimś urzędzie. Myślę, że gdyby ta możliwość była jej dana, to wróciłaby od razu. Tymczasem patrzy na to z zewnątrz i cierpi. Domyślam się, że gnębią ją pewne wątpliwości – czy robi dobrze, czy może lepiej byłoby być na miejscu, w imię zasad żreć suchy chleb, byle nie przyłożyć ręki do niszczenia Białegostoku? Czy robi to jakąś różnicę, czy jest tutaj, w Warszawie, Barcelonie, czy Dubaju? Moim zdaniem nie robi. Bo teraz do gadania mają wsioki. Bo jest ich zwyczajnie dużo. Pobędą, popalą, wybetonują i wyeksportują pracę do siebie. I sobie pójdą. A tacy, jak Ania, ja i (naprawdę!) wielu innych będziemy sprzątać zgliszcza i szukać tego ostatniego drewnianego zabytku, by go pieścić, głaskać i obdarzyć tymi wszystkimi emocjami, które ulokowaliśmy niegdyś w naszych dzielnicach, uliczkach, łąkach.

    Polubienie

  13. Ja jestem bardzo rozczarowana niskim poziomem doinformowania Społeczeństwa naszego ( lokalnego) wynikającego pewnie też z braku chęci interesowania się, nieoczytania, niedoczytania oraz całkowitego chyba braku umiejętności wyciągania jakichkolwiek wniosków! Dramat, żenada i poziom poniżej poziomu. Mieszkańcy Białegostoku powinni się wstydzić tak dobrego wyniku TT. Jakie jest wasze poczucie godności w państwie wydaje się demokratycznym i cywilizowanym. Za przeproszeniem można by wam ( wiadomo Glosujacym) na…robić na głowę a wy powiecie ze ładny beret macie. Brawo, gratuluję. Swoją drogą radnych też tych importowanych i spadochroniarzy….. Oraz… Wielu innych…co zrobili przez ostatnie 4 lata? Czy teraz coś się zmieni? Nawet jeśli radnymi nie byli, co reprezentują na swoim podwórku- dramat. Jeszcze raz gratuluję! Lud niemal rodem z Korei!

    Polubienie

  14. A ja się niestety zgadzam z autorką. Niestety, bo chciałbym by to miasto było inne. Ono niestety straciło swojego ducha, swój klimat. Energię? Tego nie wiem, bo to by oznaczało, że wcześniej ją miało. A ja od kilku lat widzę marazm. Nowy rynek, nowa galeria handlowa, tylko brakuje nam tego czegoś
    magdaG wyżej pisze o braku doinformowania społeczeństwa. Moim zdaniem temu społeczeństwu po prostu się nie chce. Mają gdzieś co robi władza, jak to robi i z kim. Dlatego taka mała frekwencja i wyniki tych co wygrali. Od lat utwierdza się ich w przekonaniu, że nie mają żadnych praw. Konsultacje społeczne to fikcja, a budżet obywatelski, to alternatywna forma robienia inwestycji miejskich, a nie tych zgłaszanych przez społeczeństwo
    W stolicy niezłe wyniki odniosły małe komitety obywatelskie, które działają na obszarze jednej dzielnicy. Wiecie dlaczego, bo tam to ludzi obchodzi, czy będą mieli obok bloku zamiast parku parking.
    A u nas? Na Krętej czy na Dojlidach obok domków budują wieżowce – spoko. Spaliły się Bojary, zniszczą Chanajki i wejdą tam bloki – spoko
    echh

    Polubienie

  15. Wszystkim zachwyconym obecnymi władzami miasta zadam parę – Na ile poprawiła sie jakość życia w miescie? O ile spadło bezrobocie? Ile przybyło nowych miejsc pracy? Dlaczego centrum miasta przypomina jedną wielką aleje bankową? Dlaczego w centrum miasta straszą nieużytki oddane niby pod galerię lub nowe blokowiska (Jurowiecka)? Dlaczego ludzie po studiach uciekają z miasta, w którym nie widzą perspektyw?
    Karmimy się PRem i mglistymi obietnicami jak to pieniądze z UE poprawią sytuację w miescie. A tak na dobra sprawę nic sie nie zmieniło.

    Polubienie

  16. a propos sloików. wyjazd z Białegostoku to w dużej mierze efekt tego, że na lokalnym rynku pracy nie było nic do zaproponowania

    Polubienie

  17. Aniu, dzięki za celny komentarz białostockiej rzeczywistości. Mógłbym dodać od siebie kilka jeszcze bardziej gorzkich obserwacji na temat rządów ekonoma z Kapic i magistra WF ale nie chcę zarażać Cię pesymizmem.

    Wręcz przeciwnie, pamiętaj jednak stare przysłowie, że wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma. Podobne sitwy jak w Białymstoku, a często jeszcze bardziej cyniczne i bezwzględne w swoich działaniach są w większości dużych polskich miast, a także za granicą. Bardziej cyniczne i bezwzględne bo Podlasie i Białystok to odpowiednio biedny region i biedne miasto w w przypadku Warszawy czy Londynu (info sprzed tygodnia: burmistrz Londynu zamieszany w „ułatwianie” budowy centrum biznesowego inwestorom z Chin) kasy do podziału jest znacznie więcej.

    Powodzenia w Warszawie. Warto tam się rozwijać, ale warto też wracać do Białegostoku i pomagać tym ludziom, którzy nie mieli warunków rodzinnych czy finansowych na wyjazd. Poza tym pamiętaj, że to MY się tutaj urodziliśmy i jesteśmy Gospodarzami tego Miasta a nie przybysze z Kapic, czy Knyszyna.

    Polubienie

  18. zaźenowana 27/02/2016 — 01:55

    białystok to polska c

    Polubienie

  19. zażenowana 27/02/2016 — 01:56

    białystok to polska c

    Polubienie

  20. Pan Czesiek 03/02/2020 — 15:24

    Białystok – miasto (już) bez duszy, pamięci i przeszłości. Miasto widmo, które wyrasta z betonu dwóch największych firm deweloperskich.
    Tu się urodziłem prawie 50 lat temu, tu się wychowałem i tu dokonam żywota. Ale czytając komentarze „miłośników betonowych cudów architektury”, współczuję płytkości umysłu. Lecz nie mówię też stanowczego nie rozbudowie miasta. Jest to nieuniknione. Lecz niszczenie wszystkiego co jest możliwe (od domów po tereny zielone), żeby tylko postawić kolejny betonowy klocek wyśniony przez dewelopera w klopie, jest co najmniej nieporozumieniem. A dokładnie rzecz ujmując, jest tylko i wyłącznie chęcią wzbogacenia się i posiadania jak największej kasy (bo zapewne do grobu zabiorą to że sobą).
    Problemem miasta jest brak PRAWDZIWYCH architektów terenu.

    Polubienie

Dodaj komentarz

search previous next tag category expand menu location phone mail time cart zoom edit close