Pierwszy weekend października spędziliśmy z Januszem w Białymstoku. Pogoda nam dopisała! Sobota upłynęła wprawdzie głównie pod znakiem zakupów – no wiecie, zniżki z InStyle’a to jednak dobra motywacja, aby wyciągnąć kogoś na zakupy ;) Po raz kolejny napiszę, że zdecydowanie bardziej lubię robić zakupy w Białymstoku niż w Warszawie. Mówcie, co chcecie, ale mimo iż mieszkam tuż przy Złotych Tarasach i mam na co dzień wszystkie sklepy dosłownie na wyciągnięcie ręki, najchętniej kupuję w Białymstoku :) Udało nam się zajść do Multibrowaru na szybkie smaczne piwo – dopiero drugi raz w życiu piłam zielone :) Widać, że nie udzielałam się do tej pory 17 marca … :) Wieczorem udaliśmy się natomiast do Teatru Dramatycznego na „Szalone nożyczki” – w sumie aż dziw, że przez tyle lat nie widziałam tego spektaklu :) Było fajnie, ale że usłyszę w teatrze „Ona tańczy dla mnie” nie spodziewałam się nawet we śnie :) Ta komedia wystawiana jest w białostockim Teatrze Dramatycznym już od wielu lat, ale od niedawna w nowej odsłonie: Młodzi zdolni w obsadzie „Szalonych nożyczek” Scenografia bardzo udana, muzyka – hehe, na początku dość zaskakująca, ale w tym szaleństwie jest metoda ;), a młodzi zdolni faktycznie są młodzi i naprawdę zdolni :) Niedziela to już jednak tylko jeden wielki SPACER. Pogoda wyśmienita! Piękne słońce, ciepło, bezchmurne lub prawie bezchmurne niebo – po prostu bajka! Zaczęliśmy od zoo. Nie tylko my :) Mnóstwo ludzi udało się do Zwierzyńca pooglądać zwierzaki. Miś Grześ jak zwykle w formie, pozuje do zdjęć i szura łapą. Ale, ale … Nagle na oczach tłumu zrobił … kupkę ;) Od razu rozległo się jedno wielkie „uuuuuuuuuuu” i towarzystwo dało dyla z miejsca zbrodni ;) Niedźwiedzica Jola tradycyjnie siedziała sobie w oddali – czy ona w ogóle kiedyś podchodzi do tego ogrodzenia? Urzekł mnie żbik! Jest przepiękny! Chociaż wymiarowo mniejszy niż mój kot Mumin ;) Szkoda tylko, że siedzi w takim zamknięciu … Ogromnym zainteresowaniem cieszył się też wilczek z Poczopka :) Co? Nie znacie jego historii? :) To koniecznie musicie tu zajrzeć: Wilk z Poczopka już po przeprowadzce Dzik taplał się w błotku, a daniele pozowały jakby były sztuczne ;)
Zwierzyniec to wspaniałe miejsce do spacerów, szczególnie wiosną i jesienią :) Białostoczanie tłumnie wylegli do parków. Słońce i kolorowe liście stworzyły atmosferę iście zdjęciową, więc nie tylko ja biegałam po parku z rozdziawioną z zachwytu buzią, powtarzając do chwila „Ale tu jest pięknie!” (czym to zresztą zaskoczyłam Janusza, bo przecież u mnie rzadko kiedy coś jest godne zachwytu dłużej niż pięć minut). Ale uwierzcie mi – naprawdę było przepięknie! Słońce nie tylko świeciło, ale i grzało. Jak widać na zdjęciach, spacerowicze bardzo chętnie korzystali z jego uroków i wygrzewali się w pięknym parku w cudowny niedzielny dzień! Ach! Och!
Z pobliskiego stadionu dobiegały jakieś krzyki. Zaciekawiło nas, co też za impreza tam się odbywa i poszliśmy na zwiady. Okazało się, że to biegi rodzinne. Ludzi niewiele, ale przyjemnie było wejść na ten stadion po latach. Ostatni raz byłam tam przy okazji jakichś zawodów sportowych, w których sama brałam udział. Chyba jeszcze w czasach podstawówki :) Ale atmosfera stadionu od razu podziałała na wyobraźnię i nagle poczułam chęć do uprawiania sportu ;) Hm, no tak, ale przecież jesień, pogoda coraz gorsza … To może jednak zacznę na wiosnę … ;) Przy okazji ważna informacja dla fanów łyżwiarstwa – nasze lodowisko jest już czynne :)
Aby tradycji stało się zadość, zaszliśmy też na Planty. Tam ludzi zdecydowanie więcej niż w Zwierzyńcu :) Fontanny w formie, Praczki wciąż piorą – Planty to po protu Planty. Ale kiedy wreszcie wymienią nawierzchnię chodników w Alei Zakochanych? No kiedy?
Korzystając z opiewanej już w tym poście pogody, zaszliśmy na piwo do Parkowej (to ta kawiarnia w bocznej alejce, w miejscu dawnego szaletu). Byłam bardzo zaskoczona, jak tam jest sympatycznie w środku! Moja ostatnia wizyta w tym lokalu to chyba jeszcze szkolne lata – Kasia, pamiętasz? Ta akcja z popielniczką … ;) A, Żubr z nalewaka 5 zł, Pilsner z butelki 9 zł ;)
U Branickich atmosfera również bardzo spacerowa. Na nasłonecznionej ścianie pałacu owady wygrzewały się masowo! Ja na schodach też ;) Po drodze do Branickich spróbowałam podnieść kulę – niestety, wciąż mam za mało siły ;) To taka moja osobista tradycja – od dziecka próbuję, od dziecka zbieram zdjęcia przy tej kuli – wciąż tej samej!, ale jakoś nie da rady … Przy okazji zobaczyłam wyremontowany budynek Galerii Arsenał – akcja zdecydowanie na plus! Teraz tylko piękny neon musi wrócić!
A potem to już tylko szybki myk przez Rynek Kościuszki i powrót do Warszawy …
Fajne zdjęcia. Jak widać i piszesz – Białystok da się lubić. Dla wielu, dużo bardziej niż Warszawa. Dzięki za nowy wpis. Oczekujemy kolejnych z niecierpliwością.
PolubieniePolubienie